środa, 30 lipca 2014

Ah, ten Drań! (Jak nie kochać Kakashi'ego?)

Witam, moi drodzy Czytelnicy!

Mam ogromny zaszczyt zaprezentować Wam moje największe jednoczęściowe dzieło. Przed Wami trochę ponad 30-stronicowy one-shot (dokładnie 15 477 słów).
Zastanawiałem się mnóstwo czasu czy podzielić go na parę części, jednak po namyśle doszedłem do wniosku, że albo podzielę go na kilkanaście bardzo króciutkich części, albo wstawię w całości. Stawiając się w roli czytelnika, wybrałem drugą opcję, która, mam nadzieję, będzie Wam odpowiadać. Na wszelki wypadek nadałem poszczególnym częściom tytuły, tak aby po przeczytaniu kilku można, w razie czego, zrobić sobie przerwę ;).

Zasadniczo są to dwa opowiadania. W ogólnym zamyśle miało być SasuNaru "Ah, ten Drań!", później przeszło na KakaIru "Jak nie kochać Kakashi'ego?", więc ostatecznie połączyłem oba w ogromnego, moim zdaniem, tasiemca.

Powiem Wam, że trochę trudno jest pisać takiego one-shota ze względu na różne upodobania fanów "Naruto". Jedni czytają mangę, inni oglądają anime. Niektórzy są na bieżąco, niektórzy nie. Jedni oglądają fillery, drudzy omijają je szerokim łukiem. A niektórzy w ogóle już "Naruto" nie oglądają/czytają. Nie chcąc Wam spoilerować trochę ograniczałem się co do bieżących wydarzeń i wydaje mi się, że udało mi się uniknąć owych spoilerów. Troszeczkę nawiązałem do fillerów o Kakashim, Yamato itd., jednak nie jest koniecznym oglądanie ich aby zrozumieć sens całości tekstu.
Sugerowane przeze mnie zakończenie trwających wydarzeń w "Naruto" jest oczywiście zupełną fikcją.

Bardzo przepraszam Was za wszelakie błędy w tekście. One-shot jest nie betowany, a ja nie miałem już siły trzeci raz sprawdzać trzydziestu stron tekstu ^^.

Życzę Wam miłej lektury i zachęcam do komentowania.
Do poczytania!




Brązowe oczy Iruki błyszczały intensywnie, kiedy z dumą wpatrywał się w blondyna stojącego na szczycie Rezydencji Hokage. Poły jego biało-czerwonego płaszcza trzepotały delikatnie na wietrze, kiedy Tsunade zakładała na rozczochrane złociste włosy kapelusz Hokage. Zaraz po tym rozległ się głośny wiwat tłumu. Naruto stanął na barierce okalającej dach, uśmiechając się szeroko i wyrzucając ręce w górę. Kakashi uśmiechnął się delikatnie, czując w sercu zupełnie nieoczekiwane uczucie rozpierającej dumy. Podszedł bliżej Iruki, szturchając go lekko w ramię.
- W końcu przestanie się wydzierać, że kiedyś zostanie hokage – mruknął, wbijając spojrzenie w szczęśliwego Naruto. Iruka zaśmiał się cicho, przytakując ruchem głowy.
- Jestem z niego dumny – przyznał po chwili, odwracając się do Hatake. Na opalonych policzkach tkwiły delikatne rumieńce podekscytowania, a w wesołych oczach czaiły się łzy radości. – Ty też powinieneś, to także twój uczeń – dodał, uśmiechając się szeroko.
- Jestem – odpowiedział Kakashi, odwracając spojrzenie od, nieprzestającego się uśmiechać, Naruto. – Będzie dobrym hokage – stwierdził pewnie, mrugając do szatyna. – Jego rodzice też byliby dumni – mruknął cicho, zerkając na kamienną podobiznę Minato. Był pewien, że w tym momencie Namikaze nie mógłby ustać ze szczęścia w miejscu, o Kushinie nie wspominając.
- Niesamowite, prawda? – Tuż za nimi pojawiła się Sakura z radością wypisaną na twarzy. – Nie sądziłam, że tak szybko zobaczę tam Naruto – dodała, wbijając wzrok w odchodzącą postać przyjaciela. Iruka przytaknął energicznie, klepiąc dziewczynę po ramieniu.
- Wiadomo co z Sasuke? – Kakashi zmienił temat, przyczyniając się do diametralnej zmiany nastroju rozmówców. – Wybudził się już? – Zapytał z namacalną nadzieją. Miał wrażenie, że obecnie, wśród ogólnokrajowego zamieszania spowodowanego wojną, niewiele osób w wiosce przejmowało się ciężkim stanem Uchihy.
- Niestety nie. Ma uszkodzone punkty witalne. Orochimaru… zajmuje się nim. W szpitalu nie są w stanie mu pomóc – wyjaśniła Haruno, markotniejąc. Nie zależało jej już na Sasuke tak jak kiedyś. Z biegiem czasu wyleczyła się z miłości, jednak wciąż zależało jej na nim jak na przyjacielu, bo mimo wszystko… wciąż nim był. Była sfrustrowana faktem, że mimo wysokich umiejętności medycznych nie jest w stanie mu pomóc.
- Orochimaru? – Zdziwił się Iruka, kompletnie tracąc zainteresowanie kończącą się ceremonią. – Jest w wiosce? – Sakura przytaknęła cicho, nie wiedząc na jakiej zasadzie funkcjonuje pobyt Wężowego Sannina w Konoha-gakure.
- Poruszali tą sprawę na zebraniu Daimyō, którzy uzgodnili, że warto dać mu szansę w związku z tym, że w znacznym stopniu przyczynił się do wygrania wojny – wyjaśnił Kakashi. – Po za tym trzeba mu przyznać, że jeśli chodzi o… regenerację to jest w tym mistrzem. Mam nadzieję, że uda mu się pomóc Sasuke.
- O czym tak dyskutujecie? – Nagle między nimi pojawił się promieniejący Naruto. – Zamiast mi pomachać to sobie plotkowaliście. Nie myślcie, że umknęło to mojej uwadze – bąkną żartobliwie, nieświadomie rozluźniając atmosferę.
- Obgadywaliśmy cię, Rokudaime-sama – odparł Iruka po czym złośliwie szturchnął blondyna w ramię. Naruto prychnął cicho, krzyżując ręce na klatce piersiowej, jednak jego uśmiech wciąż osiągał nierzeczywiste rozmiary.
- Naruto, zebranie. – Obok Hokage pojawił się, równie szczęśliwy, Jiraya – Czuję, że jeszcze przez kilka miesięcy to ja i Tsunade będziemy musieli pomęczyć się z tą robotą – zaśmiał się. Wraz z końcem wojny Obito, poświęcając resztę swojej czakry, użył Gedō: Rinne Tensei, przywracając życie wielu shinobim. Kakashi był mu niezmiernie wdzięczny za ten szlachetny gest. Widok Naruto rzucającego się w ramiona swojego mistrza, którego traktował co najmniej jak dziadka, był dla niego wystarczającą zapłatą za wyrządzone przez Madarę krzywdy.
- Przepraszam, wyleciało mi z głowy. – Naruto, w wyrazie zakłopotania, podrapał się po potylicy.
- Tak, zdecydowanie jeszcze trochę będziesz musiał poczekać na zasłużoną emeryturę – przyznał Hatake, obdarzając Jirayę wyjątkowo szerokim, zamaskowanym uśmiechem.
- Oj, Kakashi... - szarowłosy nigdy nie lubił kiedy ktoś wspominał o przejściu na emeryturę, tym bardziej „zasłużoną”. Przecież nie był stary, prawda?
- Nie miałem na myśli twojego wieku – wyjaśnił Kakashi a w jego oczach błysnęła namacalna złośliwość. – Po prostu wydaje mi się, że wystarczająco już przeszedłeś – dodał. Jiraya przez chwilę skupił się na robieniu zirytowanej miny, jednak po kilku próbach dał za wygraną uśmiechowi.
- Złośliwiec, więcej nie pójdę z tobą na sake – odparł, mrugając do Kakashi’ego po czym pociągnął blondyna za rękaw.
- Pa! Sakura-chan, pozdrów ode mnie Sasuke! – Krzyknął na odchodnym Naruto.
- Pozdrowię – mruknęła cicho Haruno. – Ja też idę. Muszę jeszcze wstąpić do szpitala. Do zobaczenia Iruka-sensei, Kakashi-sensei – pożegnała się i ruszyła w swoją stronę z nieco przygnębionym wyrazem twarzy. Nauczyciele przez chwilę stali w ciszy, wpatrując się w opustoszały dach Rezydencji Hokage.
- Dałbyś się skusić na ramen? – Zapytał w końcu Iruka, zerkając niepewnie na starszego.
- Z przyjemnością. – Kakashi zmrużył zabawnie oko – Ichiraku? – Zapytał, wbijając ręce w kieszenie spodni.
- Oczywiście. – Iruka pokiwał głową i razem z Hatake ruszył w stronę baru. Szczerze mówiąc, trochę zaskoczyła go decyzja Kakashi’ego. Nie znali się zbyt dobrze. Rozmawiali ze sobą kilka razy i to głównie na temat Naruto. Nie łączyły ich w zasadzie żadne relacje prócz czysto zawodowych, jeśli można to tak nazwać.

- Ohayo – Iruka przywitał się z Ayame, siadając na krzesełku przy blacie. – Mało dzisiaj ludzi, co? – Zapytał przyjaźnie. Kakashi usiadł zaraz obok niego, stykając się z nim ciepłym ramieniem. Dziewczyna zarumieniła się uroczo, widząc Hatake.
- Ohayo Iruka-san, Kakashi-san. Przede wszystkim nie ma dzisiaj Hokage – odparła. Naruto miał w zwyczaju przychodzić do Ichiraku regularnie co piątek. – Co podać?
- Podwójny shōyu-ramen z ekstra wołowiną – zdecydował szybko Iruka. Prawie zawsze zamawiał to samo. Zdawał sobie sprawę, że częściej powinien jadać w domu, jednak nie chciało mu się gotować. Po za tym ciężko było oprzeć się przepysznemu ramen Teuchi’ego.
- Hm… miso-ramen – zdecydował Kakashi po dłuższym zastanowieniu. Nie często jadał w Ichiraku. Mimo pysznego ramen raczej preferował Yakiniku Q, ze względu na ich przepyszne grillowane ryby Saury. Ayame powtórzyła Teuchi’emu ich zamówienia i w ramach wyjątkowego dnia podała im gratisową zieloną herbatę. Iruka wbił spojrzenie w Kakashi’ego, dopiero teraz orientując się, że ma maskę. Po dłuższym czasie znajomości z Hatake stawało się to normą przez co zupełnie nie zwracało się uwagi na to, że ma ją na twarzy. Iruka przełknął głośno ślinę, sięgając po czarkę. Nie wiedząc dlaczego, poczuł niesamowite podekscytowanie tym, że zobaczy twarz szarowłosego. Na ślepo upił łyk herbaty, parząc sobie język. Kakashi przez chwilę, wodził palcem po brzegu czarki po czym sięgną do twarzy i powoli, jakby chcąc jeszcze bardziej zwiększyć napięcie, zsunął maskę, ukazując Iruce mocno zarysowane kości szczęki, prosty nos i wąskie usta. Umino westchnął cicho, mrugając kilkukrotnie. Kakashi wziął mały łyk herbaty po czym odwrócił się do szatyna, uśmiechając się delikatnie. Nieco blade usta, tuż przy prawym kąciku, przecinała pionowa blizna. Swój początek miała trochę powyżej górnej wargi, a kończyła się na czubku brody. Kolejne podłużne znamię, przecinające usta, zaczynało się prawie przy nasadzie nosa, i pod kątem krzyżując się z pierwszym, także kończyło się na brodzie, tworząc spory jednak całkiem estetyczny X. Grzbiet nosa także zdobiła blizna, całkiem podobna do jego własnej, tylko pochylona pod delikatnym kątem. Blizny te zupełnie nie szpeciły Kakashi’ego, a dodawały mu charakteru i stanowiły całkiem pociągający efekt wizualny.
– Też chciałeś zobaczyć co jest pod maską? – Zapytał na co Iruka speszył się, mocno przy tym rumieniąc. – Chyba już do tego przywykłem – mruknął cicho. – Kiedyś Naruto, Sasuke i Sakura nieźle się natrudzili aby to zrobić – zaśmiał się, wspominając wysiłki swoich podopiecznych.
- W zasadzie to nie chciałem… znaczy… nie jakoś specjalne… ciekawiło mnie to tylko trochę… ale teraz… nie chcący… i uświadomiłem sobie… - Iruka zaczął tłumaczyć się nieskładnie. – Strasznie się zaplątałem – westchnął w końcu, spuszczając wzrok na podłogę na co Kakashi roześmiał się radośnie, pokazując równe, idealnie białe, zęby. Szatyn uśmiechnął się nieśmiało, rozluźniając. – Po prostu zapomniałem, że ją nosisz i dopiero kiedy tu weszliśmy uświadomiłem to sobie i podekscytowałem się tym trochę. Myślałem, że nikt nigdy nie widział cię bez maski – wyjaśnił w końcu.
- Tylko parę osób, z którymi jadłem. – Kakashi sięgnął po pałeczki, kiedy Ayame postawiła przed nim małą miskę z ramen. – Mojej drużynie nie udało się zobaczyć tego co chcieli – wyjaśnił. – Już od początku wiedziałem o co im chodzi, więc tylko trochę się z nimi podroczyłem. – Kończąc, sięgnął po połówkę jajka i wepchnął całą do ust.
- Itadakimasu. – Iruka przełamał pałeczki, kiedy i przed nimi wylądowało jego danie.
- A więc to znaczy tutaj podwójna porcja – Kakashi spojrzał na miskę Umino, która, mimo iż znacznie większa niż jego, i tak była przeładowana. Iruka zawstydził się nieco swoją ogromną porcją. Przy Naruto nigdy się nie krępował, ponieważ blondyn zjadał znacznie więcej niż on. – Zaczynam mieć podejrzenia, że z żołądkiem Naruto jest coś nie tak, skoro zjada kilka takich misek – dodał szybko, widząc zakłopotanie na twarzy Iruki. Szatyn po raz kolejny rozluźnił się nieco. Nie wiedział jakim cudem przy Kakashim w jednej chwili jest tak bardzo skrępowany i zawstydzony, a w drugiej czuje się zupełnie dobrze i swobodnie.

* * *

Orochimaru zmienił opatrunek na ostatniej ranie Sasuke, położył ręce na jego klatce piersiowej i wzdychając, rozpoczął Shōsen jutsu.
- Co z nim? – Do wciąż otwartej sali weszła zmęczona Tsunade. Przez chwilę przypatrywała się Sasuke po czym zwróciła pytające spojrzenie na dawnego przyjaciela.
- Coraz lepiej. Wczoraj wykonaliśmy Chikatsu Saisei. Teraz możemy już tylko czekać – odparł Orochimaru, sięgając po jedną z fiolek, stojących na szafce za nim.
- Co to? – Zapytała podejrzliwie, groźnie marszcząc brwi. Sama nie mogła uleczyć Sasuke, jednak nie ufała technikom Orochimaru. Równie dobrze mógł coś kombinować zamiast mu pomagać.
- Silnie leczniczy wyciąg z jadu Białego Węża z Jaskini Ryūchi – wyjaśnił brunet, delikatnie rozchylając usta Uchihy i wlewając w nie przejrzysty płyn. Tsunade przez dłuższą chwilę przyglądała się Sasuke, męczącemu się z przełykaniem, prawdopodobnie obrzydliwej w smaku, substancji.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz – szepnęła w końcu, krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Naruto ci nie wybaczy jeśli on umrze – dodała złowrogo.
- Wiem, Tsunade. O wszystkim wiem – Orochimaru mruknął cicho. Wszystkie jego wypowiedzi wydawały się Godaime posiadać drugie dno co tylko zasiewało w jej sercu większy niepokój. Nigdy nie zależało jej na Sasuke, jednak wiedziała jak wiele znaczy on dla Sakury i Naruto. Przede wszystkim dla Naruto. Nie chciała aby go stracił. Nie chciała aby, kiedy wszystko zaczynało się dobrze układać, zginęła ważna dla kogoś osoba.
- Opiekuj się nim dobrze – powiedziała na odchodnym po czym z rozmachem wyszła z sali.



Naruto westchnął ciężko, wpychając się pomiędzy Kibę a Shikamaru. Spotkanie z Daimyō kraju Ognia było niezwykle uciążliwe, jednak nawet to nie zdołało zepsuć jego świetnego humoru. W końcu to jeden z wielu obowiązków Hokage!
- Jak tam pierwszy dzień ciężkiej pracy Rokudaime-sama? – Kiba zaśmiał się szczekliwie, szturchając przyjaciela w ramię. Naruto uśmiechnął się szeroko, oddając mu ciosem między żebra i napił się szybko, zimnej już, herbaty.
- Świetnie – odparł w końcu blondyn. – Dotarło do mnie, że teraz będę musiał spotykać się z większą ilością upierdliwych ludzi ale taka już moja rola – stwierdził optymistycznie. – Neji! – Krzyknął, widząc Hyuugę przysiadającego się do Tenten. Długowłosy miał kilka poważnych ran, jednak nie mógł sobie odpuścić świętowania razem z przyjaciółmi tak ważnego dla Naruto dnia. Blondyn wstał szybko i podszedł do Hyuugi.
- Jak się czujesz? – Zapytał, kucając przy nim. – Gdyby coś się działo od razu mów komukolwiek. Nie chcę żebyś znowu wylądował w szpitalu– dodał szybko, podpierając się na ramieniu Tenten.
- Na razie dobrze, dzięki. – Neji obdarzył Hokage wdzięcznym uśmiechem. – Obiecuję, że od razu zamelduję. – Na znak szczerości swoich słów położył dłoń w miejscu serca. – Będzie ktoś jeszcze? – Zapytał, patrząc po zebranej jedenastce Konohy.
- Sai i Yamato powinni za chwilę przyjść. Iruka i Kakashi pewnie też będą za jakiś czas... razem z Gai’em. – Odparł Naruto, zastanawiając się nad odpowiedzią. – A, Ero-sennin będzie pewnie późno razem z Obaa-chan.
- Naruto! – Wyliczankę blondyna przerwał krzyk Sakury. – Pomóż mi z tym. Mam tylko dwie ręce – poprosiła, wyglądając z kuchni.
- Idę – Naruto posłał przyjaciołom szeroki uśmiech i zrzucając swój płaszcz, podszedł do różowowłosej.
- Roztrzepaniec – skarciła przyjaciela, znikając za drzwiami i wywołując wybuch śmiechu wśród zebranych. – Nie łatwiej byłoby zamówić coś z Yakiniku albo Ichiraku? – Zapytała, opierając się o kuchenny blat.
- Pewnie tak, ale wszyscy tam jedzą – mruknął nie pocieszony Naruto. – A ty dobrze gotujesz, Sakura-chan – wyjaśnił radośnie, posyłając dziewczynie szeroki uśmiech. Haruno przez chwilę wpatrywała się w przyjaciela nieco zirytowanym spojrzeniem, jednak po chwili westchnęła, oddając uśmiech.
- Prawdopodobnie będziesz najbardziej zakręconym Hokage w historii Konohy – zaśmiała się, czochrając blondynowi włosy. – Weź to i zawołaj do mnie Ino. – Dziewczyna wepchnęła mu w ręce dwa półmiski pysznie pachnących dań i klepnęła w ramię. Naruto przytaknął radośnie, ruszając do drzwi.
- Aa… Sakura-chan? – Zatrzymał się nagle, niepewnie spoglądając przez ramię. Przyjaciółka posłała mu pytające spojrzenie, pod wpływem którego zadreptał niespokojnie w miejscu. – Wiesz co u Sasuke? – Zapytał cicho, spuszczając wzrok na podłogę. – To kłamstwo, że z nim co raz lepiej, prawda? Gdyby wszystko było dobrze byłby tutaj, co nie? – Odstawił półmiski, odwracając się do Sakury.
- Nie wiem co ci powiedzieć, Naruto. Sasuke… jest w złym stanie. Z dnia na dzień polepsza mu się troszeczkę ale nadal jest w śpiączce. Nie mamy pojęcia kiedy się obudzi. Tsunade-sama nie może mu pomóc. Teraz opiekuje się nim Orochimaru i wygląda na to, że wie co robi – krótko opisała sytuację, uważnie obserwując co rusz zmieniającą się mimikę Naruto.
- Chcę go jutro odwiedzić – mruknął cicho, przerywając przygnębiającą ciszę. – Jestem Hokage, więc mam do tego prawo – dodał jeszcze, po czym ze złością sięgną po jedzenie i wyszedł z kuchni. Nienawidził być okłamywanym. Wiedział, że Sakura i Tsunade chciały dobrze. Chciały żeby się nie martwił, jednak wolał się martwić tym, że stan zdrowia jego przyjaciela nie polepsza się już od dwóch miesięcy niż cieszyć się z bycia hokage w nieświadomości, że nad Sasuke wisi widmo śmierci.
- Mamy pierwsze żarełko! – Wykrzyknął radośnie, moszcząc się na swoim miejscu. – Ino, Sakura chciała żebyś jej pomogła – poinformował Yamanakę. Blondynka skrzywiła się zabawnie, przerywając żywą konwersację z Choujim. Naruto zaśmiał się radośnie, podążając roziskrzonym spojrzeniem za Ino, marudzącą coś pod nosem. Dobrze, że już dawno temu nauczył się skrywać smutek głęboko w sercu.



- Otwórz w końcu te oczy, Draniu – mruknął zmęczony Naruto, opierając czoło o brzeg łóżka. Westchnął cicho, przymykając szczypiące powieki. Orochimaru wielokrotnie już zapewniał go, że nie ma się czym martwić. Powrót Sasuke do przytomności to tylko kwestia czasu, jednak Naruto był już zmęczony. Zmęczony czekaniem. Chciał mu powiedzieć tyle rzeczy, zapytać o tak wiele. Chciał w końcu wykrzyczeć mu w twarz swoją złość, a jednocześnie chciał go w końcu przytulić i wyznać jak bardzo cieszy się z tego, że w końcu jest. Nie spodziewał się, że będzie miał tak mieszane uczucia co do przyjaciela. Nie wiedział nawet co dokładnie zrobi kiedy ten się obudzi. Dopiero teraz docierało do niego jak bardzo przez te wszystkie lata brakowało mu Sasuke. I nawet jeśli to już nie będzie ten sam Drań, nawet jeśli będzie zupełnie inny i tak będzie się cieszył. Cieszył jak dziecko, bo znowu będzie mógł spojrzeć w te bezdenne, zimne oczy. Znów z fascynacją będzie mógł przyglądać się każdej emocji tak rzadko goszczącej na jego poważnym obliczu. Będzie mógł wsłuchiwać się w znudzony, pełen sarkazmu, głęboki głos, z niecierpliwością wyczekując najmniejszego załamania, niekontrolowanego drgnięcia strun głosowych czy cieplejszego brzmienia. Przy każdej nadarzającej się okazji będzie mógł zachwycać się jego ruchami pełnymi dziwnej, niepasującej do niego, niechlujności a zarazem wrodzonej gracji.
- Naruto, to że tu siedzisz nie sprawi, że wyzdrowieje szybciej. – Po pogrążonym w ciszy pomieszczeniu rozległ się głos Jirayi. Uzumaki westchnął jeszcze raz, z trudem przełykając nieprzyjemną gulę. - Obudzi się, kiedy przyjdzie na to czas – dodał, stając obok blondyna.
- Wiem, ale... tęsknię za nim? - Zapytał sam siebie, nie do końca będąc pewien tej nagłej myśli. Jiraya uśmiechnął się delikatnie, podsuwając sobie krzesło. - Bardzo tęsknię. Myślałem, że już po wszystkim a on, ten drań, dalej każe mi czekać – wyjaśnił cicho, powstrzymując łzy niespodziewanie napływające mu do oczu. Uniósł głowę, spoglądając na mistrza.
- Zawsze myślałem, że wolisz cycuszki – burknął z zastanowieniem Jiraya, szturchając ucznia w ramię. Naruto uśmiechnął się zabawnie i zmrużył oczy tak jak zawsze to robił, myśląc o czymś przyjemnym.
- Lubię babki – stwierdził blondyn po chwili milczenia, wyduszając z Jirayi niekontrolowane parsknięcie. - Ale to jego kocham i to tak... tak, że nie chcę kochać już nikogo innego. Zawsze był dla mnie wszystkim. Nie raz wyśmiewał mnie i przezywał, ale to tylko dodawało mi siły. Kiedy trzeba było pocieszał mnie, chociaż nikt nigdy tego nie zauważał. Zawsze wiedział, kiedy coś było nie tak. Umiał mnie przejrzeć na wylot. Rozśmieszał mnie i zasmucał w ciągu jednej chwili. Od samego początku... zawsze w jakiś sposób mnie doceniał, zauważał mnie. Wiedział czego mi trzeba. Wiedział, że potrafię, że mogę i wiedział jak mi pomóc. Od dawna jest moim bratem, przyjacielem, rywalem i wrogiem, i ja zawsze to doceniałem. Nie ważne jak przykre były jego działania umiałem znaleźć w nich jakiś pozytywny sens. Jednak z czasem zrozumiałem, że chcę od niego czegoś więcej. Czegoś co czuć bardziej i mocniej niż rodzina czy przyjaciel. Wiem, że tego chcę, tylko nie wiem czy on może mi to dać. Czy chce mi to dać. - Przetarł oczy, wyciskając z nich i rozsmarowując po powiekach niechciane łzy. - Dlatego czekam. Czekam żeby mu to powiedzieć i czekam na jego reakcję. I chociaż nie wiem kiedy i jak mu to powiem to wiem, że to zrobię. Kiedyś na pewno.
- Rozumiem co czujesz – odparł szczerze Jiraya. Kiedyś sam to czuł. Pragnął tego „bardziej i mocniej”. Czekał na przyjaciela. - Naruto... tylko nie czekaj zbyt długo – poradził załamującym się głosem, po czym poklepał blondyna po plecach. Naruto obdarzył mistrza ciężkim spojrzeniem. Spojrzeniem pełnym oczekiwania, podejrzenia, pytania, a zarazem zrozumienia i ciepła. Jiraya jednak obawiał się, że żadne spojrzenie nie jest już w stanie mu pomóc. - I pamiętaj, że Hokage ma sporo obowiązków. - Uśmiechnął się smutno, puszczając uczniowi oczko. Naruto pokiwał powoli głową, zwracając wzrok na uśpioną twarz przyjaciela.
- Zawsze miałem dużo obowiązków – mruknął sam do siebie, znów układając głowę na materacu Sasuke. - Kocham cię, ty... głupi, zakłamany, obrzydliwy draniu – szeptał z pasją. - Jesteś najgorszą osobą jaką w życiu spotkałem. - Odwrócił głowę na bok, tak że tuż przed oczami miał szczupłą dłoń Uchihy. - Nienawidzę cię – dodał dobitnie. Nagle blade palce drgnęły delikatnie, po czym rozluźniona dłoń zacisnęła się w pięść. Naruto poderwał się na równe nogi, z otwartymi ustami wpatrując się w lekko drżące powieki przyjaciela. - Tak, do ciebie mówię, zafajdany draniu – warknął ze złością, uważnie śledząc jak zza gęstych, długich rzęs wyłaniają się zamglone, czarne tęczówki.
- Naruto? - zza wąskich, bladych ust wychylił się ochrypiały i zmęczony, jednak wciąż tak samo głęboki, ukochany głos. Nieprzytomne spojrzenie czarnych tęczówek przetoczyło się po pokoju aby na powrót zatrzymać się na osobie Naruto. Twarz blondyna wykrzywiona była w dziwnej mieszance buzujących emocji.
- Dlaczego reagujesz tylko wtedy, kiedy cię wyzywam? - warknął w końcu Uzumaki, czując narastającą złość. Sasuke z szokiem przyglądał się Naruto, którego twarz nagle pokryła się rumieńcem wściekłości po czym zbladła gwałtownie. Nie zwracając uwagi na otoczenie nawet nie zauważył zbliżającego się ciosu, który w mgnieniu oka dosięgnął jego twarzy, pozostawiając za sobą jedynie piekący ból policzka.
- Przepraszam – szepnął, wciąż będąc w szoku, pierwsze co przyszło mu do głowy. Naruto zagryzł boleśnie dolną wargę. Ten wyraz twarzy i zachrypnięty, szczery głos Sasuke chyba już na zawsze pozostaną w jego wspomnieniach.
- W końcu jesteś. - Naruto rzucił się na szyję przyjaciela, pociągając głośno nosem. - Cieszę się – wyjaśnił, ściskając bruneta mocniej. Uchiha jakby zmizerniał podczas swojego pobytu w nieświadomości.
- ...ja też. - Naruto uśmiechnął się szeroko, słysząc ten słaby szept tuż przy swoim uchu. Westchnął, przymykając oczy, kiedy poczuł jak zimne, drżące dłonie powoli wspinają się po jego plecach, aby na końcu zacisnąć się na jego łopatkach i nie spokojnie miętolić w szczupłych palcach materiał płaszcza hokage.



Kakashi spojrzał nieco niepewnie na Irukę, zadziwiając go przy tym, po czym pchnął delikatnie uchylone drzwi. Umino nie do końca rozumiał dlaczego Kakashi czasami obchodzi się z Uchihą jak z jajkiem.
- Sasuke? - Zawołał Hatake, kiedy natrafił na puste zasłane łóżko. Iruka rozejrzał się po małym pokoju, na dłużej zawieszając spojrzenie na bukiecie świeżych żonkili. Aż dziw brał człowieka, kiedy słuchał Naruto narzekającego na to, że przyjaciele zupełnie nie przejmują się stanem zdrowia Sasuke.
- Na balkonie. – Po dłużej chwili ciszy usłyszeli przytłumiony głos Uchihy. Kakashi uśmiechnął się pod maską, ruszając w stronę otwartych drzwi balkonowych.
- Hej, nie powinieneś leżeć? - Zapytał Hatake, układając dłoń na plecach Sasuke. Uchiha uśmiechnął się kątem ust, z dziwnym rozczuleniem spoglądając na szarowłosego.
- Chyba powinienem – mruknął po chwili, zerkając przez ramię na Irukę stojącego w progu. - Cześć, Iruka-sensei – przywitał się. - Ale nawet mnie nosi po czterech miesiącach w łóżku – dokończył myśl. W oczach Sasuke błyszczała dziwna emocja. Jakby nostalgia, może trochę melancholia... coś co ciężko było zdefiniować.
- Hej, chodź do środka. Mam dla ciebie ciasto. – Iruka uśmiechnął się ciepło po czym zniknął w pokoju. Uchiha wpatrzył się zadumanym wzrokiem gdzieś w horyzont, jednak po chwili odepchnął się delikatnie od barierki i ruszył za Kakashim w głąb, przesyconego ciepłym powietrzem, pomieszczenia.
- Kolejne cukiernicze dzieło? - Zapytał Sasuke, przysiadając na łóżku jakby w zwolnionym tempie. - Nie rozumiem dlaczego zostałeś nauczycielem, Sensei.
- Możliwe, że bardziej od pieczenia kocham dzieci – wyjaśnił Iruka z delikatnym uśmiechem. - Tym razem miałem w pamięci to, że nie przepadasz za słodyczami – wyznał, krojąc mały, schludny torcik na niewielkie kawałki. - Kakashi też, więc posłużył mi za testera i mam nadzieję, że tym razem bardziej przypadnie ci do gustu. - Sasuke, dziękując odebrał od Iruki talerzyk z deserem. Przez dłuższą chwilę przyglądał się jasnemu biszkoptowi poprzecinanemu precyzyjnymi warstwami żółtego kremu. Kakashi, konsumując już swoją porcję z zainteresowaniem przyglądał się uczniowi. - Idealny – ocenił w końcu Uchiha, na co Iruka uśmiechnął się szeroko. Sasuke zmrużył oczy pod wpływem przyjemnego mrowienia na języku. Wypiek był orzeźwiająco cytrynowy.
- Naruto prosił aby ci przekazać, że dzisiaj nie może cię odwiedzić. W końcu zabrał się za papierkową robotę i jak na razie idzie mu bardzo powoli – wyjaśnił Kakashi, uśmiechając się z politowaniem.
- On się nigy nie zmieni – westchnął Sasuke, kręcąc głową z rezygnacją. – Może w końcu przejży moje podanie o przydział mieszkania – dodał cicho, uśmiechając się kątem ust.
- Oh... – Iruka wydał z siebie zaskoczone westchnienie. Hatake i Uchiha przeszyli nauczyciela idealnie zsynchronizowanymi spojrzeniami ciemnych oczu, pesząc go trochę. Umino odchrząknął cicho, wbijając spojrzenie w widok za oknem. – Bo przcież... dzielnica klanu Uchiha nie nadaje się do mieszkania – wyjaśnił swoją reakcję. Sasuke skinął głową, sprawiając wrażenie zupełnie nieprzejętego owym faktem. – Gdybyś miał problemy ze znalezieniem mieszkania, to możesz zamieszkać u mnie tak długo jak będziesz potrzebował – dodał, uśmiechając się nieśmiało.
- Dziękuję, Iruka-sensei. – Sasuke uśmiechnął się delikatnie z połyskującą w oczach wdzięcznością, zupełnie zaskakując tym nauczycieli. – Jeśli będę musiał napewno skorzystam, jednak, mimo wszystko, wolałbym się nie narzucać – wyjaśnił, wodząc zamglonym spojrzeniem po drewnianym parkiecie.



- Coś nie tak? – Zapytał cicho Kakashi, dostrzegając zatroskany wzrok Iruki wbity gdzieś ponad linię horyzontu. Szatyn zamrugał kilka razy, próbując wyrwać się z letargu.
- Nie... po prostu się martwię – odparł w końcu, spuszając spojrzenie na swoje stopy. Kakashi odchrząknął, śledząc wzrokiem grę słońca na złotobrązowej skórze młodszego mężczyzny.
- O? – Zapytał rzeczowo, przystając przy jednym z płotów. Iruka rozejrzał się nieco zdezorientowany. Znajdowali się tuż przy domku należącym do Asumy i Kurenai, którzy razem ze swoją córką siedzieli teraz w ogrodzie. – Siemka. – Kakashi przywitał się z małżeństwem, bez skrępowania sięgając do najbliżej jabłonki.
- Kakashi, zostaw moje jabłka! – Kurenai z oburzenia wstała z miejsca, wyrywając z gardła Asumy donośny śmiech.
- Częstuj się do woli! – Krzyknął po chwili Sarutobi, uśmiechając się przymilnie do żony. – Ona i tak ich nie je – dodał po chwili, obrywając za to po głowie.
- Dzięki. – Kakashi obdarzył przyjaciół powściągliwym uśmiechem i z kieszeniami pełnymi jabłek ruszył w dalszą drogę. – No więc? – Ponaglił Umino, posyłając mu ciepłe spojrzenie.
- O... chyba o wszystko – mruknął Iruka, nie mogąc zapanować nad swoim melancholijnym humorem. – Przedewszystkim o Naruto – dodał, zwracając spojrzenie na Hatake. Mężczyzna jakby nigdy nic zsunął z twarzy swoją maskę i wgryzł się w jedno z jabłek. Przez chwilę żuł je ze skupieniem, po czym uniósł wysoko brwi przełykając kawałek.
- Naprwdę myślisz, że o niego trzeba się jeszcze martwić? – Zapytał, ignorując co raz bardziej zdziwione spojrzenie Iruki. Szatyn wciąż nie mógł się nadziwić, że Kakashi tak często zdejmuje swoją maskę publicznie, a tak nie wiele osób zdołało zobaczyć jego twarz.
- Pewnie nie, jednak... traktuję go trochę jak mojego syna. Zawsze będę się o niego martwił – wyjaśnił, uśmiechając się delikatnie. – Martwi mnie, że stanie się coś co zniszczy tą jego... sielankę. – Iruka westchnął głośno, na powrót siciągając tym na siebie spojrzenie szarowłosego.
- Jasne, że się stanie – opowiadział Kakashi, wzruszając ramionami, na co Iruka spiorunował go oburzonym spojrzeniem. – Zawsze coś takiego, prędzej czy później, się dzieje. Z moich wieloletnich i bardzo wnikliwych badań wynika, że w świecie na pewno występuje coś takiego jak równowaga, natomiast absolutnie nie ma mowy o sprawiedliwości. Czy to się ludziom podoba czy nie, zawsze kiedy dzieje się coś dobrego możemy spodziewać się też jakieś katastrofy. Od zwykłego bólu zęba po amputację dolnych kończyn na przykład. Jedyne co możemy z tym zrobić, Iruka, to odwrócenie tych nieszczęść na naszą kożyść albo zapobieganie im, tak żeby dobra passa trwała jak najdłużej. Choć i tak zawsze jest coś co toczy się nie po naszej myśli – zakończył ponuro, wyrzucając ogryzek w dół zbocza. Iruka przytaknął niemrawo słowom mężczyzny. Bądź co bądź Kakashi miał rację. Oboje zaczęli chyba myśleć nad mogącymi zdażyć się katastrofami, gdyż zapadała między nimi pełna zamyślenia cisza.
- Już jesteśmy – poinformował nagle Iruka. Kakashi podniósł wzrok z drobnych żółtych kamyczków pokrywających dróżkę, którą kroczyli od dłuższej chwili. – Tutaj mieszkam – dodał niepewnie, wskazując na drewniany dom, który znajdował się tuż przy skraju lasu, odgrodzony od niego jedynie wąskim strumieniem.
- Klimatycznie – ocenił Kakashi, rozglądając się po wyjątkowo spokojnej okolicy. Ciężko było znaleźć w Konosze tak zaciszne miejsce. – I całkiem blisko Asumy – stwierdził po chwili, spoglądając w stronę z której przyszli. Iruka przytaknął ruchem głowy,  nerwowo splatając palce obu dłoni. Nagle, nie wiedzieć dlaczego, cała ta sytuacja wydała mu się wyjątkowo krępująca. Tak naprawdę nie znał Kakashi’ego. Mężczyzna był od niego starszy, bardziej utalentowany, doświadczony i to prawdopodobnie sprawiało, że czuł się tak nie zręcznie. Prócz wspólnych uczniów nie łączyło ich w zasadzie nic, a jednak od ostatnich paru tygodni kontakty między nimi stanowczo się ociepliły. Zupełnie nie rozumiał dlaczego. – No to...
- Chciałbyś wejść? – Iruka wszedł w słowo Kakashi’emu, nawet nie zauważając, że słowa opuszczają jego usta. Hatake zmarszczył w zdziwieniu brwi. – Na kawę – dodał znacznie mniej pewnie, przeklinając w myślach swój brak werbalnej samokontroli.
- Chętnie. – Kakashi obdarzył Irukę szerokim uśmiechem, wywołując u niego niebezpieczne dla zdrowia palpitacje serca i chęć na duży kubek uspokajającej melisy.



Denerwował się. Denerwował się, bo z każdą wypitą czarką jego serce biło co raz szybciej, a myśli stawały się co raz mniej logiczne. Denerwował się, bo z każdym słowem Kakashi’ego robiło mu się goręcej, a dłonie pociły się co raz bardziej. Denerwował się, bo z każdym niewinnym i zupełnie przypadkowym dotykiem skóra paliła go mocniej, a oddech przyspieszał niekontrolowanie.
Z Kakashim rozmawiało się dobrze. Na tyle dobrze, że nawet nie zauważył kiedy kawa i ciasto zmieniły się w sake i na szybko przyżądzone szaszłyki. Przez chwilę, ten krótki moment, kiedy zaczęli sprzątać deserową zastawę, ale zanim zastąpili ją skromną kolacją... ten krótki moment, kiedy już przestał się krępować, ale jeszcze zanim zaczął się wstydzić - przez tą właśnie chwilę nie rozumiał dlaczego on i Kakashi nigdy nie umieli się porozumieć. Jednak już po pierwszej czarce, kiedy ich dłonie, zupełnie przypadkowo, spotkały się na stole zrozumiał, że Kakashi po prostu działa na niego źle. Jeśli nie irytuje go swoim lekkomyślinym zachowaniem, to zaczyna pociągać go swoją dojrzałością. Jeśli nie denerwuje go ta idiotyczna maska, to swoją odkrytą twarzą wywołuje w nim emocje, których nie powinien czuć dorosły mężczyzna. Jeśli nie mierziła go jego znudzona trzeźwa postawa, to stanowczo zbyt bardzo intrygowało go jego pijackie poczucie humoru. Kakashi nie był dla Iruki dobrym kompanem. Był albo niedostatecznie dobry żeby się z nim przyjaźnić albo zbyt dobry by była to tylko przyjaźń. Iruka już wiele razy doświadczał tego, kompromitującego w jego mniemaniu, uczucia, kiedy pociągał go inny mężczyzna. Uczucia pełnego niewyzwolonej pasji i stłamszonej namiętności. Uczucia jednocześnie niesamowicie rozpalającego, ale i wywołującego pełne chłodu postanowienie, że nie może na to pozwolić. Postanowienie to było trudne, czasami nawet bolesne, jednak, w jego odczuciu, całkowicie słuszne. Był nauczycielem. Pierwszą obcą osobą, z którą młodzi shinobi mieli do czynienia. Czy chciał czy nie, stanowił pewien moralny autorytet. W związku z tym nie mógł oddawać się ogólnie nieakceptowanym praktykom. Nie wyobrażał sobie życia w ukryciu, a z mężczyzną takim jak Kakashi tymbardziej nie byłoby to możliwe. Niestety praca, z której czerpał ogromną satysfakcję, była dla niego ważniejsza niż własne życie emocjonalne tudzież erotyczne.
- Iruka? – Kakashi kucnął obok szatyna, wpatrującego się w spokojnie szumiący las, łapiąc się poręczy. Umino wyszedł z domu pod preteskstem przewietrzenia się tylko po to aby w jakiś sposób uspokoić szalejące myśli. Prawdopodobnie nie było go zbyt długo.
- Tak? – Odparł po chwili cicho, mrugając powoli i odwracając się w stronę Kakashi’ego. Mężczyzna, mimo nieco zamglonych oczu, wciąż wyglądał na całkiem trzeźwego. Jego policzki wciąż były blade, oddech spokojny, a nogi pewnie trzymały się podłoża. Tak przynajmniej wydawało się Iruce, kiedy Kakashi z poważną miną, kucał na brzegu drewnianego schodka.
- Łoł... – Mężczyzna czym prędzej postanowił pozbawić towarzysza fałszywych przekonań, niekontrolowanie przechylając się do tyłu by, po chwili bezsensownej walki z grawitacją, upaść na tyłek. Kakashi jednak był pijany i wykazywał przy tym kompletny brak koordynacji ruchowej. – Coś się stało? – Zapytał, wbijając wzrok w szatyna. Iruka zamrugał kilka razy w delikatnym zdziwieniu, nie mogąc powstrzymać chihotu cisnącego mu się do ust. Z każdą spędzoną razem chwilą Kakashi zadziwiał go co raz bardziej.
- Dlaczego pytasz? – Zapytał, odwracając wzrok na swoje kolana opięte spodniami. Już po chwili jego nerwowe dłonie zaczęły, pozornie spokojnie, wygładzać fałdki materiału.
- Zanim wyszedłeś wydawałeś się być... dosyć zatroskany – wyjaśnił Kakashi, uważnie dobierając słowa. Wbił spojrzenie w smutną twarz Iruki, śledząc dokładnie jej szczegóły. Opalona cera w świetle księżyca wydawał się promieniować bladozłotą poświatą. Delikatne piegi, zdobiące policzki, dodawały mu chłopięcego uroku. Błyszczące się brązowe oczy nerwowo szukały punktu zaczepienia, a nieco suche usta nieustannie maltretowane były przez białe zęby.
- Wybacz. Jestem dzisiaj jakiś nieswój – odparł po chwili, marszcząc brwi. Mimo jego oczekiwań cisza co rusz zapadająca między nimi wcale nie była krępująca. Choć może to zasługa opróżnionej do dna butelki sake.
- Widzę. Ani razu nie zobaczyłem dzisiaj twojego uśmiechu – szepnął Kakashi, po czym odchrząknął w zakłopotaniu. Może jednak była to zasługa tego, że do tej pory Hatake nie powiedział niczego zawstydzającego.
- Ah... – Iruka podrapał się po potylicy, czując jak na jego policzki wpełza rumieniec. Zupełnie nie wiedział jak zareagować. – Jutro będzie ze mną lepiej – odparł w końcu, zerkając niepewnie na mężczyznę. Kakashi uśmiechał się delikatnie, spoglądając na niego kątem oka.
- Mam nadzieję. – Oparł głowę o poręcz, sprawiając, że jego, już i tak rozwichrzone, włosy znalazły się w naprawdę konkretnym nieładzie. Iruka zaśmiał się na to cicho, nie pewnie sięgając do srebrnoszarej czupryny.
- Masz okropne włosy. – Umino oznajmił to z czułością uniemożliwiającą wzięcie tych słów na poważnie. Kakashi zaśmiał się perliście, łapiąc nadgarstek wolnej ręki szatyna aby również skierować ją na swoją głowę. – Ale miękkie – dodał po chwili gmerania w bujnych włosach Hatake.
- Lubię tak – mruknął Kakashi, po czym westchnął ciężko. – Jestem pijany – oznajmił z rezygnacją, kręcąc przy tym głową. – Może lepiej pójdę do domu... zanim tutaj zasnę – dodał, jednak nie ruszył się ani o milimetr.
- Zaraz będzie świtać – ocenił Iruka, zerkając w powoli blednące nocne niebo. – Mam nadzieję, że nie masz do zrobienia niczego ważnego – zatroskał się. Upił jednego z najlepszych shinobi w wiosce, nie dając mu przy tym spać, tylko dla własnej przyjemności. Już czuł dręczące go wyrzuty sumienia.
- Nie... muszę tylko zająć się nową drużyną Gai’a i na chwilę odwiedzić Naruto – odparł Kakashi po dłuższej chwili zastanowienia. – Nic się nie stanie jeśli trochę się zdrzemnę – dodał z rozmarzonym uśmiechem. Iruka zmrużył oczy, już wiedząc, że w trakcie drzemki Hatake stać może się bardzo wiele.
- Tylko się nie spóźnij. – Młodszy upomniał go wyjątkowo nauczycielskim tonem.
- Nigdy się nie spóźniam – odparł Kakashi, chichocząc pod nosem. – Ja tylko...
- Błądzisz na ścieżkach życia, wiem. Słyszałem już tą legendarną wymówkę – oznajmił Iruka, klepiąc mężczyznę po głowie.
- Nie moja wina, że życie jest zawiłe. – Kakashi spojrzał na Irukę przez ramię i wybuchnął śmiechem na widok jego, pełnej dezaprobaty, miny. – Nauczyciel z powołania – skwitował, rozbawiając tym Umino.
- Wybacz, że trzymałem cię tutaj całą noc – mruknął w końcu Iruka, zabierając ręce z głowy Kakashi’ego i wracając na swoje poprzednie miejsce. Szarowłosy posłał mu wyjątkowo ciepły uśmiech.
- Nie martw się. Gdybym nie chciał tu być znalazłbym jakąś wymówkę – oznajmił szczerze, wzburzając tym Irukę, który jednak po chwili przytaknął z roztargnieniem. Jeśli dobrze rozumiał Kakashi jasno poinformował, że chciał spędzić z nim ten czas. – Pora na mnie – zdecydował i z niemałymi problemami podniósł się z drewnianych stopni. Westchnął ciężko, rozmasowując plecy tuż nad pośladkami. – Chyba jestem już stary – ocenił, wyrywając z gardła Iruki cichy śmiech. – A ty rozchmurz się w końcu. Wszystko będzie w jak najlepszym porządku. – Pochylił się nad Iruką i delikatnie przesunął dłonią po jego włosach, łapiąc przy tym zaskoczone spojrzenie przepięknych brązowych oczu. Kakashi zawsze miał słabość do brązowych oczu. Jego zdaniem były to jedyne tęczówki, które potrafiły wyrażać tyle ciepła i miłości, a jednocześnie być tak bardzo smutne.



Naruto niepewnie zerknął na twarz przyjaciela, jak zawsze, nie wyrażającą zbyt wielu emocji. Nawet jeśli Sasuke tego nie powie, a nie powie na pewno, Naruto będzie zdawał sobie sprawę z faktu jak bardzo godzi to w jego Uchihowską godność. Gdyby tylko Sasuke wiedział jak ciężko znaleźć po wojnie, w połowicznie zniszczonej wiosce, względnie przyjemne mieszkanie dla shinobi, który zupełnie nie był przewidywany w żadnych ekonomiczno-społecznych kalkulacjach. Jednak Naruto mu to wybaczył. Wybaczył i zrobił wszystko by zdobyć to mieszkanie. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że nie powinien tego robić. Nie powinien, ale jednocześnie nie mógł zostawić Uchihy samemu sobie. Nie mógł, bo dla Sasuke był wstanie zrobić wszystko. Ponieważ był jego przyjacielem. Okropnym, egoistycznym, najgorszym na świecie, sprawiającym ból i zawody ale jednak wciąż przyjacielem. Bo czego by nie powiedział i co by nie zrobił Naruto z każdym uczuciem strachu i z każdym bólem w sercu wywołanym przez Sasuke kochał go jeszcze bardziej.
- Schludnie – ocenił wreszcie Uchiha. Naruto skrzywił się niewidocznie, bo nie ważne co Sasuke starałby się tu zrobić, w mieszkaniu wyposażonym w łóżko, małą kuchnię i jeszcze mniejszą łazienkę, ciężko było spowodować coś co zakłócało ową schludność. Krzywiąc się wyraźnie Sasuke z trudem ułożył swój niewielki tobołek na łóżku, po czym powoli usiadł obok niego. – Dziękuję – mruknął, spozierając na Hokage przekrwionymi oczyma. Naruto przełknął głośno ślinę, nie do końca wiedząc czy były to szczere podziękowania czy raczej, często goszczący w repertuarze Uchihy, sarkazm.
- Nie ma za co – zaryzykował, nerwowo splatając palce obu dłoni. – Potrzeba ci czegoś? – Zapytał ostrożnie, zbliżając się do przyjaciela o parę kroków.
- Snu – odparł cicho Sasuke, uśmiechając się delikatnie. Naruto musiał przyznać, że Uchiha kompletnie się nie zmienił. Wciąż mówił prosto, a jednocześnie tak zawile, że nikt nie potrafił zrozumieć o co dokładnie mu chodzi. – Daleko stąd do cmentarza? – Zapytał po chwili, całkowicie zaskakując blondyna.
- Nie. Jak wyjdziesz pójdziesz w lewo i na najbliższym skrzyżowaniu... też w lewo – wyjaśnił powoli Naruto. Czego Sasuke szukał na cmentarzu? Chyba nie grobu Itachi’ego? Planował się tym zająć w najbliższym czasie, jednak nie do końca wiedział kiedy będzie owy „najbliższy czas”. – A, ostatnio Neji pytał mnie o twój adres, ale wtedy jeszcze stacjonowałeś u Orochimaru. Mogę mu go podać czy... wolisz nie? – Zapytał, starając uśmiechać się zachęcająco. Dobrze wiedział jak Sasuke stroni od ludzi. Uchiha uniósł brwi w jawnym zaskoczeniu. Nie spodziewał się, że ktoś będzie próbował go odwiedzać.
- Podaj – odparł po chwili zastanowienia, hamując potężne ziewnięcie. – Przepraszam, Naruto, ale chyba muszę się położyć. – Uzumaki przez chwilę wpatrywał się oniemiały w Sasuke. Drań stał się uprzejmy, a on nie mógł tego znieść. Rozumiał, że jest hokage ale, na boga, nie stał się przecież jakimś królem!
- No nie mogę tego znieść! – warknął nieoczkowanie. Sasuke zmierzył go zaskoczonym spojrzeniem. – Wszyscy zachowują się idiotycznie. – Naruto pośpieszył z wyjaśnieniami. – Kakashi mi pomaga, Iruka nie zaprasza mnie na ramen, Sakura mnie nie bije a Kiba mi nie dokucza. I wszyscy zwracają się do mnie zbyt uprzejmie. Nawet ty nie zachowujesz się jak drań! Co mam z tym zrobić? Jasne, jestem hokage, ale hokage, który lubi wychodzić z przyjaciółmi na ramen, bekać i nosić pomarańczowy dres – zakończył i z rozmachem usiadł obok przyjaciela. Sasuke uśmiechnął się złośliwie, szturchając Naruto łokciem.
- Musisz nad tym popracować – poradził swoim typowym, zimnym, tonem. – Z tego co wiem, twój ojciec też miał z tym pewne problemy – dodał, podziwiając rosnący uśmiech przyjaciela.
- Jesteś draniem. – Naruto oddał kuksańca, czując jak z jego serca spada ogromny ciężar.
- Jestem, ale za to mnie kochasz – zgodził się Sasuke, powodując, że Naruto zamarł. – Tak samo jak ja kocham ciebie za to, że jesteś młotkiem – dodał, uśmiechając się ciepło. Jego zmęczone oczy zaczęły szklić się podejrzanie. Naruto sapnął, marszcząc brwi. Nieprzyjemny ciężar znów zagościł w jego sercu.
- Sas...
- Idź już, Naruto. Obowiązki na ciebie czekają – Sasuke nie dał przyjacielowi dojść do słowa.
- Ale...
- Jestem na prawdę zmęczony – znów przerwał Uzumaki’emu, podchodząc do drzwi. Naruto wstał posłusznie, zupełnie oniemiały. Co ten Sasuke opowiadał? Co to miało znaczyć? – Do zobaczenia, Młotku – mruknął po czym zamknął drzwi tuż przed nosem hokage.



Ulubionym odcieniem brązu Kakashi’ego był ten ciemny. Ten, który sprawiał, że z daleka oczy wyglądały na zupełnie czarne ale z bliska miały kolor orzecha. Ten, dzięki któremu w świetle słońca oczy przypominały bursztyn a w promieniach księżyca wyglądały jak heban. Ten, który sprawiał, że oczy były piękne. Piękne jak oczy pewnego sympatycznego i nieco przewrażliwionego nauczyciela młodych shinobi Konohy. To właśnie sprawiało, że Kakashi mógł patrzeć w oczy Iruki przez wieczność. I był przekonany, że przez tą całą nieskończenie długą wieczność nigdy by mu się nie znudziły.
- Sasuke. – Iruka bardzo skutecznie odwrócił uwagę Hatake od swoich oczu, w które, od dłuższej chwili, wpatrywał się nieco zbyt intensywnie. – Co tam robi? – Przystanął, wwiercając ciekawskie spojrzenie w wyprostowane, opięte czarnym materiałem, plecy Uchihy.
- Prawdopodobnie to co robi się na cmentarzu – stwierdził prosto Kakashi, również wpatrując się w swojego ucznia. Nieoczekiwanie Sasuke przypomniał mu samego siebie. Przed wojną też miał w zwyczaju całymi dniami sterczeć na cmentarzu i myśleć. Myśleć o tym co mógł zrobić lepiej. Po spotkaniu z Obito zaniechał tych praktyk, ale przypuszczał, że Sasuke zadręczał się tymi samymi myślami co on kiedyś, bo wbrew pozorom byli do siebie całkiem podobni.
- A co robi się na cmentarzu przez pół dnia? – Zapytał Iruka, wbijając w towarzysza pytające spojrzenie. Kakashi uśmiechnął się delikatnie, nieco nostalgicznie.
- Zadaje się pytania – odparł po chwili zastanowienia, wracając spojrzeniem do Uchihy. Sasuke kucną na chwilę, powiedział coś, przyłożył dłoń do symbolicznego nagrobka Itachi’ego, po czym ruszył w stronę wyjścia.Nauczycieli zauważył prawie natychmiast, więc przyspieszył odrobinę kroku, uśmiechając się delikatnie.
- Stał się jakby... bardziej stateczny – ocenił cicho Iruka, przypatrując się Sasuke. Uchiha zawsze był wyjątkowo smukły jak na chłopca. Teraz jednak był jeszcze wyższy i jeszcze szczuplejszy, lecz wyposażony także w szerokie ramiona i zniewalająco długie nogi. Zawsze był też poważny, powściągliwy i wyprostowany niczym struna. Kiedyś nie pasowało to do trzynastoletniego chłopaka. Niektórym mógł się wydawać nieco komiczny, taki nadęty, sztywny i zamknięty w sobie. Teraz jednak jego postawa sprawiała, że miało się ochotę na niego patrzeć. Powściągliwość pogłębiła się, jednak przybrała formę znacznie bardziej sprzyjającą kontaktom społecznym. Powaga nabrała wyrafinowania, a wyprostowana postawa stała się wyjątkowo dystyngowana. Teraz też, mimo zmęczonej twarzy, niezmiennie zmarszczone brwi i twarde spojrzenie dodawały mu intrygującej drapieżności, która kiedyś wyglądała po prostu buńczucznie.
- Dojrzał – skwitował szeptem Kakashi, posyłając uczniowi zamaskowany uśmiech. – Jak tam, Sasuke? Zadomowiłeś się już? – Zapytał radośnie. Uchiha zmarszczył delikatnie brwi, markotniejąc jakby trochę.
- Można powiedzieć, że tak – odparł w końcu, uważnie dobierając słowa. – Mały metraż, ale w końcu mieszkam sam – dodał. Dobrze wiedział, że te słowa szybko trafią do uszu Hokage. Oczywiście nie posądzał Iruki o donoszenie, jednak dobrze wiedział, że Umino ma słabość do plotkowania i martwienia się o wszystko o co tylko można się martwić. – Powoli poznaję Konohę – zaśmiał się cicho z własnej nieporadności. To jak bardzo zmieniła się wioska było wręcz nie możliwe.
- Kiedy przestaniesz być cywilem? – Kakashi pstryknął Sasuke w ramię, uśmiechając się złośliwie. Przypuszczał, że Uchihę niezmiernie denerwowała bezczynność. Na szczęście nie był tak narwany jak Naruto i potrafił ocenić własne możliwości w bardzo obiektywny sposób.
- Jak najszybciej dam radę – mruknął i w niezadowoleniu skrzywił się odrobinę. Wciąż dokuczało mu bolące ramię i nie chcąca zasklepić się rana uniemożliwiające prawidłową walkę, a kondycja wołała o pomstę do nieba. – Ciągle mam małe problemy – wyjaśnił wymijająco. – Ostatnio zacząłem trenować, jednak na razie nie widać efektów.
- Ale z przepływem chakry już wszystko w porządku? – Zapytał Iruka, czując się nieco odsuniętym od rozmowy. Musiał szczerze przyznać, że Sasuke nigdy nie był jego ulubionym uczniem, jednak również się o niego martwił.
- Tak, Orochimaru to... naprawił – odpowiedział Uchiha, przesuwając spojrzenie na Irukę.
- W takim razie potrzebujesz tylko czasu, Sasuke. – Kakashi poklepał bruneta po ramieniu, niewerbalnie dodając mu otuchy. – Przyjdę kiedyś skontrolować twoje postępy – zaśmiał się, puszczając mu oko. – Powodzenia.
- Dziękuję. – Sasuke uśmiechnął się na do widzenia i powoli ruszył w stronę swojego mieszkania.



- Stop. – Na te słowo Suigetsu zamarł w kompletnym bezruchu, zapominając nawet oddychać. Niekontrolowanie rozdziawił usta, śledząc ruchy zmęczonego Sasuke. Nigdy, przenigdy nie usłyszał tej komendy z ust Uchihy podczas treningu. Nigdy nie spodziewał się, że ją usłyszy! Sasuke był przecież dobry... prawie najlepszy, a teraz... . Zamrugał szybko, kiedy brunet z dziwacznie stłumionym jękiem usiadł na trawie, trzymając się za żebra. Powoli ruszył w jego stronę, wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie działo. Sasuke, który był twardy, zawsze walczył do samego końca, nie zważając na ból, po prostu się poddaje. Nieoczekiwanie z cienia wyłonił się Orochimaru, który bez słowa kucnął obok Uchihy.
- Wciąż to samo? – Zapytał tajemniczo. Sasuke jedynie skinął głową, wykrzywiając twarz w grymasie bólu. – Moje utrapienie, czy ty kiedyś wyzdrowiejesz? – Mruknął jakby sam do siebie, uśmiechając się kątem ust. Sasuke skwitował to jedynie cichym parsknięciem, unosząc do góry lepką od krwi koszulkę. Po lewej stronie klatki piersiowej, na wysokości żeber widniała duża krwawiąca rana.
- Zgłupiałeś?! Pozwalasz mu ćwiczyć w takim stanie?! – Wykrzyknął Suigetsu, widząc sączącą się ranę. Jej brzegi były czerwonawe i nie wyglądały dobrze.
- Nalegał, więc pozwoliłem. Znasz Sasuke – odparł spokojnie Orochimaru, rozpoczynając Shōsen jutsu. – Ciężko mu odmówić. Więcej nie wyrażę na to zgody – dodał, nadając głosowi ostrzegawczy ton. – Po za tym miałeś być uważny – upomniał Uchihę.
- Starałem się – oznajmił Sasuke, uśmiechając się delikatnie. Jego twarz już się rozluźniła, jednak z chwili na chwilę bledła co raz bardziej.
- Gdybym mógł sam bym cię trenował – westchnął Orochimaru, spoglądając w stronę podejrzanie poruszających się krzewów. Sasuke, dostrzegając to, również spojrzał w tamtą stronę. Na jego oko ewidentnie ktoś ich szpiegował.
- Daj spokój. Naruto nie pozwolił – odparł Uchiha tylko po to aby nie podpaść podglądaczowi niewątpliwie nasłanego przez Hokage. Nie wiedział tylko czy Naruto nie ufał jemu, Orochimaru, Suigetsu czy może wszystkim naraz.
- Nie mówię przecież, że będę to robił. – Orochimaru podchwycił tą grę. – Gdyby Hokage-sama wyraził zgodę na pewno byłby to dla ciebie bezpieczniejsze, a ja nie nudziłbym się tutaj tak bardzo – dodał z dziwacznym uśmieszkiem.
- Nie wątpię. – Sasuke uniósł jedną z brwi, obrzucając Suigetsu spojrzeniem pełnym wyrzutu.
- Byłem przecież łagodny! – Uniósł się Houzuki. – To była zaledwie połowa moich umiejętności. Kiedyś tylko byś na to prychnął, a dzisiaj rozpadasz się na kawałki! – Wykrzyknął, gestykulując nerwowo, po czym z impetem usiadł obok Uchihy.
- Jedynie się rozpruwam, Suigetsu – Sasuke poprawił przyjaciela, uśmiechając się z rozbawieniem.



Naruto już od dłuższej chwili wpatrywał się w Sasuke leżącego w jednej z szpitalnych sal. Brunet bez ustanku wpatrywał się w widok za oknem, na zmianę marszcząc i unosząc brwi. Prawdopodobnie kompletnie zatracił się w swoich rozmyślaniach. Gdyby nie to już dawno zauważyłby przyjaciela sterczącego za niechlujnie przysłoniętą szybą. Naruto starał się nie parsknąć śmiechem, obserwując Sasuke. Mimo, że do śmiechu nie było mu w ogóle, to Sasuke zachowywał się komicznie jak na swój sposób bycia. Co chwilę sięgał do mandarynek, które przyniosła mu Sakura, aby po chwili odłożyć je ze złością wymalowaną na twarzy. Uchiha albo stał się bardzo nie zdecydowany, albo walczył z wyjątkowo silną pokusą. Naruto, nie mogąc już wytrzymać, zastukał w szybę. Sasuke od razu spojrzał w jego stronę, uśmiechając się łagodnie. Uzumaki pomachał przyjacielowi, oddając uśmiech i bez wahania wszedł do sali. Uwielbiał uśmiech Sasuke. Nikły i powściągliwy, ale jednak pełen emocji.
- Co zrobiłeś, Draniu? – Zapytał na wstępie, siadając na taborecie tuż przy łóżku przyjaciela. Uchiha zmierzył go dziwacznym spojrzeniem i odchrząknął cicho. Przypuszczał, że Hokage już doskonale wiedział co się stało.
- Wypadek przy treningu – wyjaśnił wymijająco. – Co tu robisz, Młotku? – Zapytał, zerkając szybko na mandarynki, leżące na szafce obok.
- Nic, przyszedłem cię odwiedzić – odparł nieco zdziwiony Naruto. Sasuke zachowywał się dziwacznie. Nagle stał się jeszcze bardziej powściągliwy niż miał to ostatnio w zwyczaju. – Nie zjadłeś jeszcze? – Zapytał, wskazując na mandarynki. Nie mógł odpuścić sobie tego pytania.
- Nie mogę, mam alergię – wyjaśnił Uchiha, sięgając po siatkę. – Chociaż bardzo je lubię – dodał, podając owoce Uzumaki’emu – Poczęstujesz się? – Zapytał, uśmiechając się kątem ust.
- Pewnie. – Naruto z uśmiechem zabrał się do obierania mandarynek. Musiał przyznać, że były to jedne z jego ulubionych owoców. – Skoro masz alergię, to dlaczego je przyjąłeś? – Zapytał, wsuwając cząstkę do ust. Czyżby Sasuke zrobił to z uprzejmości? Kiedyś po prostu oddałby je Sakurze, uświadamiając ją, że nie może ich zjeść tudzież wyrzucił je na jej oczach.
- Przypuszczam, że tak – mruknął Uchiha i westchnął cicho. Nie wiedział już czy chce poruszać z Naruto temat tajemniczego obserwatora. Uzumaki wpatrywał się w niego skrzącymi radośnie lazurowymi oczami, wypychając policzki owocami. Jego bladozłote włosy były rozwichrzone jak zawsze, sprawiając, że wyglądał na jeszcze większego roztrzepańca, a opalone policzki zarumieniły się delikatnie. Wyglądał na szczęśliwego. Sasuke nie chciał dokładać Naruto zbędnych problemów jeśli podglądacz wcale nie był jego sprawką. Z drugiej strony wątpił jednak, aby ktokolwiek inny kazał śledzić jego bądź Orochimaru. – Czemu wypytujesz? – Zapytał ostrożnie. Naruto zmarszczył brwi, przestając na chwilę żuć kolejną mandarynkę. Powoli przełknął owoc i przełożył siatkę ze swoich kolan na brzeg łóżka.
- Nie wypytuję – odparł po chwili, nie rozumiejąc o co chodzi Sasuke. – Pytam tylko, bo się o ciebie martwię – dodał, uśmiechając się niepewnie.  – Coś nie tak, Sasuke? – Zapytał w końcu. Coś mu stanowczo nie pasowało w zachowaniu przyjaciela. Nigdy nie zdarzyło się aby Sasuke był podejrzliwy co do jego osoby. – Dziwnie się zachowujesz.
- Nie, nic, po prostu... – urwał na chwilę, nie chcąc rzucać oskarżeniami. – Wydawało mi się, że ostatnio ktoś mnie śledzi. Chciałbym tylko wiedzieć dlaczego? – Wyjaśnił ostrożnie. Naruto zasępił się odrobinę, rozumiejąc już zachowanie Uchihy.
- Sasuke... Tsunade i starszyzna nalegali żeby ktoś was obserwował. Przede wszystkim Orochimaru. Rozumiesz chyba, że niewiele osób mu ufa. Nie chciałem się na to zgodzić, bo to... nie fair, jednak w końcu musiałem ulec, mimo że Jiraya też nie chciał na to pozwolić. Yamato wydawał mi się najbardziej dyskretną i zaufaną osobą. To nie tak, że ci nie ufam. Po prostu nie miałem wyjścia. – Naruto westchnął głośno, przecierając oczy. Widział, że Sasuke w końcu zauważy, że jest obserwowany. – Przepraszam.
- Nie przepraszaj – odparł Sasuke, uśmiechając się delikatnie. – Jesteś Hokage, twoim obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa. A moja obecność, prawdopodobnie, bardzo niepokoi mieszkańców Konohy. Rozumiem to. Chciałem tylko wiedzieć czy na pewno był to twój wysłannik – wyjaśnił łagodnie. Oczy Naruto rozszerzyły się ze zdziwienia. Nie spodziewał się, że Sasuke zareaguje tak spokojnie. Gdy spojrzał z perspektywy czasu to zauważył, że przyjaciel raczej zawsze był dosyć wyrozumiały. Szczególnie jeśli chodziło o niego. Naruto zawstydził się nieco na tą myśl, po czym, niczym rażony gromem, zesztywniał cały z dziwną miną. „Tak samo jak ja kocham ciebie za to, że jesteś młotkiem” - jak na złość przypomniały mu się tajemnicze słowa przyjaciela.
- Sasuke... – zaczął zachrypniętym głosem. Spojrzał niepewnie na Uchihę, który spoglądał na niego spokojnie, bawiąc się uchwytem siatki. – Co miało znaczyć to... jak ostatnio rozmawialiśmy? – mruknął cicho, spuszczając wzrok na swoje kolana.
- Hm, co konkretnie? – Sasuke uśmiechnął się złośliwie, wbijając spojrzenie w przyjaciela.
- Zanim wyszedłem – dodał, nie chcąc wypowiadać tych krępujących słów. Czyżby Sasuke tylko z nim pogrywał? Nie mógł w to uwierzyć.
- To było jakiś czas temu. Naprawdę uważasz, że pamiętam co dokładnie wtedy powiedziałem? – Uchiha chciał aby Naruto powiedział, o którą wypowiedź dokładnie mu chodzi. Oczywiście nie z powodu zwykłej złośliwości... choć czerpał pewną satysfakcję z zarumienionych policzków Hokage.
- Racja... ja też już nie pamiętam – odparł po chwili Naruto. Rumieńce zniknęły z jego twarzy, na którą wstąpiło, nie znane wcześniej Sasuke, zimne wyrachowanie. – Dziękuję za mandarynki i do zobaczenia. – Uzumaki obdarzył przyjaciela smutnym uśmiechem po czym wyszedł z sali, nie czekając na odpowiedź Uchihy.



Przesadził. Wiedział, że przesadził, ale nie potrafił zachować się inaczej w takiej sytuacji. Zranił go, ale to stanowiło jego jedyny system obronny w tamtej chwili. Jego zachowanie było czysto egoistyczne, wiedział o tym. Nigdy jednak nie twierdził, że nie jest egoistą. Był nim i to w najczystszej postaci. Zawsze myślał tylko o sobie, nie zważając na innych. Zostawił wioskę i Naruto dla spełnienia własnych celów, chciał zabić Itachi’ego i zniszczyć Konohę dla własnej satysfakcji, wskrzesił Orochimaru dla własnego dobra i chciał zostać hokage dla spełnienia swoich własnych, egoistycznych wizji. Na świecie były tylko dwie osoby, które były ponad jego egoizmem - Itachi i Naruto. Itachi, który już nic nie mógł zrobić i Naruto, który stał się głównym celem jego egoizmu. Zawsze nim był, tyle że zawsze było do zrobienia coś jeszcze. Teraz nie było nic, a on wciąż był obok. Pełen tej swojej radości i pozytywnej energii. Taki jakiego kochał go najbardziej. Nie wiedział tylko czy jego miłość nie jest po prostu zbyt egoistyczna. Czy nie posłuży mu, po raz kolejny, do spełnienia jego własnych szalonych ambicji. Tym był właśnie Naruto – jedyną osobą potrafiącą poskromić jego egoizm, jednocześnie będąc głównym jego celem. Nie podobało mu się to. Nie podobało mu się to co mówił, jak się zachowywał i co działo się w jego sercu. Był niepewny i tracił kontrolę. A bez kontroli czuł się jak zagubione dziecko. Robił rzeczy, których normalnie nigdy by nie spróbował i mówił coś czego nigdy by się nie odważył powiedzieć. Tak właśnie stało się podczas ich poprzedniej rozmowy. Powiedział za dużo i teraz żałował swojej lekkomyślności. Gdyby nie fakt, że doskonale zdawał sobie sprawę z uczuć Naruto odwróciłby tą sytuację w jakiś głupi żart. Nie chciał jednak ranić przyjaciela jeszcze bardziej. Nie mógłby. Dlatego właśnie, nie mogąc się zdecydować, raz otwierał się przed nim, a później znów wracał do swojej powściągliwej postawy. Naruto był jak mandarynka. Wzbudzał strach przed wywołaniem znienawidzonego egoizmu, ale tak bardzo kusił ukochanym smakiem i zapachem. Sięgał po jego towarzystwo tylko po to aby za chwilę je odtrącić, nie mogąc odważyć się na stawienie czoła przykrym skutkom.



- Powiedz, że mi się tylko wydaje. – Iruka chwycił Kakashi’ego za rękaw, zatrzymując się gwałtownie. Szarowłosy uniósł spojrzenie znad swojej książki, rozglądając się wokół, jednak nic szczególnego nie przykuło jego uwagi.
- Wydaje ci się – mruknął więc, wyszukując wzrokiem przerwanego wątku. Nie do opisania było jak długo czekał na kolejną książkę z serii Icha-Icha, na którą sam musiał namawiać Jirayę. To jak bardzo gnębił sannina było na poziomie umiejętności gnębienia Naruto, a kiedy ten w końcu się zgodził Kakashi nie mógł doczekać się wydania. Dzisiaj już od szóstej rano sterczał pod sklepem, mimo że otwierali go dopiero o ósmej, aby kupić pierwszy egzemplarz. Był nawet w stanie pomóc mężczyznom wykładającym towar, tylko po to aby jak najszybciej kupić swoją ulubioną książkę. Gdyby nie fakt, że ostatnio Iruka, zupełnie nieoczekiwanie, zajął dosyć ważne miejsce w jego sercu, po prostu by go olał.
- Tutaj – warknął zniecierpliwiony Umino, wskazując niewielką przerwę między krzewami. Kakashi westchnął cicho, zamykając książkę i spojrzał we wskazane miejsce. Na polu treningowym, widocznym z tego miejsca, Yamato, dosyć intensywnie, jak na opierającego się zalotom mężczyzn, obcałowywał szyję Sai’a. Kakashi prychną cicho. Doskonale wiedział, że to się tak skończy.
- A mówił mi, że nigdy na to nie pozwoli – szepnął, mrużąc oko. Iruka gwałtownie spojrzał w jego stronę oczami pełnym bezgranicznego zdziwienia. – Sai od dłuższego czasu był intensywnie zainteresowany kapitanem Yamato – pospieszył z wyjaśnieniami. – A ten uporczywie powtarzał mi, że nie ma zamiaru wplątywać się w żaden romans. Choć osobiście uważam, że piąte pole treningowe to raczej kiepskie miejsce na ukrywanie swoich uczuć – dodał i z powrotem wrócił do swojej książki. Iruka jeszcze przez chwilę wpatrywał się w mężczyznę z niedowierzaniem, po czym szturchnął go delikatnie.
- I nic z tym nie zrobisz? – Zapytał cicho, kiedy Kakashi w końcu na niego spojrzał. Hatake skrzywił się z bólem, odkładając książkę do kieszeni. Najwyraźniej zapowiadała się dłuższa dyskusja.
- Dlaczego miałbym? Oboje są dorośli i wiedzą co robią – odparł, szczerze zdziwiony słowami Iruki. Kogo jak kogo, ale jego nie podejrzewał o jakiekolwiek uprzedzenia. A szkoda, bo chyba powoli zaczynał na coś liczyć. W jego przypadku zawsze kończyło się tylko na zawodzie.
- Ale jednak Yamato jest kapitanem jego drużyny – szepnął Iruka. Nie mógł uwierzyć, że znani ninja pozwalają sobie na taką swawolę. Co pomyślą ludzie?
- Dróżyny siódmej już nie ma, Iruka. I gwoli ścisłości to ja byłem jej kapitanem – mruknął Kakashi, markotniejąc nieco. Dla niego dróżyna siódma przestała istnieć razem z odejściem Sasuke, dla Naruto pewnie też. Sai był dobrym kompanem, przeżyli dzięki niemu wiele... dziwacznych sytuacji, jednak nie było to już to samo. Yamato natomiast, którego z resztą bardzo lubił, pilnował tylko Naruto, ewentualnie chwilowo go zastępując. Teraz, kiedy Naruto został hokage, Sakura większość czasu spędzała w szpitalu, a Sasuke... Sasuke nadal był jaki był, i jak na razie również nie zapowiadało się aby miał opuścić szpital, drużyna siódma umarła śmiercią naturalną. Było mu przykro. Byli to jego pierwsi i, prawdopodobnie, ostatni uczniowie, których szczerze... pokochał. Pewnie już nigdy nie weźmie z nimi udziału w misji, jednak nie mógł narzekać na brak pamięci. Naruto, mimo nawału pracy, zawsze potrafił znaleźć dla niego czas, często tylko po to aby ponarzekać. Sakura również odwiedzała go nierzadko, nieraz przynosząc ze sobą miły upominek. A Sasuke często spotykał na cmentarzu lub w sklepie, w którym oboje robili codzienne zakupy i, o dziwo, Uchiha zawsze zagadywał starego nauczyciela, wypytując o bzdury, które pewnie niewiele go obchodziły. Kto by pomyślał, że ta trójka wyrośnie na tak rozgarniętych dorosłych ludzi?
- Kakashi? – Iruka zaniepokoił się podejrzanie wilgotniejącym okiem Hatake. Mężczyzna zamrugał szybko i uśmiechnął się delikatnie pod maską.
- Wzruszyłem się – wyjaśnił cicho. Gdyby towarzyszył mu ktoś inny z całą pewnością nie pozwoliłby sobie na takie zachowanie.
- Czym? – Iruka zaśmiał się cicho. Nie mógł uwierzyć, że Kopiujący Ninja Konohy, Bohater z Sharinganem, Zimnokrwisty Kakashi, prawie szósty hokage wzruszył się i to właśnie przy nim.
- Tym, że trójka moich mazgajów w końcu dorosła – wyjaśnił i odchrząknął cicho. Naprawdę się wzruszył. Kiedy ostatnio czuł coś takiego? – Dotarło do mnie, że naprawdę jestem dumny z tych gamoniów. Nawet z Sai’a – oznajmi, zaskakując tym samego siebie. Był dumny. I to tak, że aż rozpierało mu pierś. Dumny z tego, że Naruto w końcu stał się hokage i to takim jakiego świat jeszcze nie widział. Dumny z tego, że Sakura stała się jedną z najlepszych medycznych ninja. Dumny z tego, że Sai w reszcie załapał cóż to takiego są emocjie i zaczął... kochać. Naprawdę kochać. Ale najbardziej dumny był z Sasuke, bo błądził długo i po naprawdę złych drogach, jednak w końcu podjął właściwą decyzję. Jego „dzieci” naprawdę dorosły.
- Cóż... trochę po niewczasie – zaśmiał się Iruka – ale lepiej późno niż wcale. – Po raz kolejny szturchnął Kakashi’ego, uśmiechając się szeroko. Ten mężczyzna był niesamowity. Z zewnątrz był dojrzałym, zimnym i silnym shinobi, a w środku był tak naprawdę emocjonalnym dzieckiem. Każda silniejsza emocja wywoływała w nim jakby zdziwienie, tak jakby do tej pory serce Kakashi’ego było zamknięte na wszelakie bodźce. Jak można nie kochać takiego mężczyzny? ...No właśnie. Jak?
- Koniec tych bzdur. Tutaj czekają na mnie ważniejsze sprawy – zakomunikował Kakashi, oddając kuksańca, po czym sięgną po swoją książeczkę, ruszając przed siebie.



- Hokage-sama! – Kotetsu wpadł do gabinetu Naruto, prawie rozbijając się o drzwi. – W bramie czeka... o matko kochana... kobieta... taka jakaś... – zamachał rękami, próbując nabrać powietrza. Naruto zmarszczył jedynie brwi, zupełnie nic nie rozumiejąc. – Z takim małym kurdupelkiem – dodał, unosząc dłoń na wysokość swoich kolan. – Mówi, że chce się widzieć z Uchihą. – Ta uwaga sprawiła, że Naruto zerwał się na równe nogi. Wątpił aby ktoś chciał złożyć Sasuke zwykłą przyjacielską wizytę.
- Już idę – oznajmił nerwowo. – Poproś Shikamaru... – nie dokończył, w biegu kiwając na swoje biurko. Kotetsu jedynie skinął głową, doskonale rozumiejąc o co chodzi.

Już z daleka wypatrzył Izumo żywo dyskutującego ze szczupłą ciemnowłosą kobietą. Nie mogąc wytrzymać, teleportował się te parę metrów, aby w mgnieniu oka znaleźć się tuż przy Kamizukim. Skinął kobiecie głową, kładąc rękę na ramieniu mężczyzny. Brunetka ucichła, wpatrując się w niego uważnie intensywnie niebieskimi oczami. Oczami tak podobnymi do jego, jednak nieco ciemniejszymi.
- Hokage-sama? – Zapytała, skłaniając się nisko. – Przybyłam aby porozmawiać z Uchihą Sasuke. Słyszałam, że ostatnio przebywa w Konoha-gakure – wyjaśniła szybko i nerwowo.  Jej głos był nieco ochrypły z wyraźną tendencją do niepotrzebnego krzyczenia. Dziwnie jasne brwi zmarszczone były gniewnie, a błękitne oczy błyszczały hardo. Kobieta wydawała się Naruto dziwacznie znajoma.
- Jeśli mogę wiedzieć... na jaki temat chce pani rozmawiać z Sasuke? – Zapytał ostrożnie. Wiedział, że nie powinien jednak nie mógł się przed tym powstrzymać. Nie miał pojęcia czego ta dziwna kobieta mogła chcieć od Sasuke. Zawsze był ciekawski. A kiedy chodziło o Uchihę jego ciekawość wzrastała kilkukrotnie.
- Ja... – zawachała się, jednak po chwili na jej twarzy pojawiła się twarda zaciętość. – Przyprowadziłam mu syna – oznajmiła, w oniemieniu obserwując jak na twarzy Hokage maluje się szok prawie natychmiast zastąpiony przerażeniem.
- Naruto? – Tuż przy uchu usłyszał zaniepokojony szept Izumo. Uzumaki zbladł gwałtownie, zapominając oddychać. Syna? Syna Sasuke? Małego Uchihę? Nigdy nic mu nie powiedział. Nawet nie wspominał nic na temat dzieci! Co więcej nigdy nie mówił nic o żonie, a kobieta stojąca przed nim ewidentnie była kimś... kto urodził dziecko Uchihy!
- Tak, proszę za mną – mruknął wyjątkowo cicho i na sztywnych nogach skierował się w stronę szpitala.
- Taichi – zawołała kobieta. W polu widzenia Naruto pojawił się czarnowłosy chłopiec. Na oko pięcioletni. Syn Sasuke. – Idziemy do taty. – Złapała chłopca za bladą rączkę, a Naruto poczuł jak zaczyna kręcić mu się w głowie. Musiał się dowiedzieć czy Sasuke faktycznie gustuje w takich właśnie kobietach.

- Ktoś do ciebie, Sasuke – oznajmił wściekle Naruto, bez pukania ładując się do sali, w której leżał Uchiha. Brunet aż podskoczył, odrywając się od czytanej książki. Przez chwilę wpatrywał się w Naruto ze zdziwieniem, jednak kiedy dostrzegł stojącą w progu kobietę przez jego twarz przebiegł niekontrolowany skurcz. Naruto dobrze wiedział co znaczył ten śmieszny tik. Sasuke musiał nie znosić tej kobiety. Teraz Hokage był w stanie spojrzeć na nią nieco bardziej przychylnie, jednak nic nie zmieniało faktu, że była matką syna Sasuke.
- Dzień dobry, Uchiha – warknęła kobieta, zupełnie zaskakując, czekającego na rozwój wydarzeń, Naruto. Czyżby i ona nie znosiła Sasuke? W takim razie co robił tutaj Taichi?
- Jeszcze się okaże czy dobry, Uzaki – odparł brunet wyjątkowo zimnym tonem. – Co tutaj robisz? – Zapytał po chwili milczenia. Kobieta zmarszczyła się groźnie, prychając pod nosem.
- Przyprowadziłam twojego syna, zgodnie z umową – wyjaśniła, delikatnie popychając Taichi’ego do przodu. Chłopiec wydawał się być nieco przestraszony zaistniałą sytuacją. Ściskał w piąstce pluszowego dinozaura, wpatrując się w ojca wilgotnymi czarnymi oczami. Czarnymi niczym bezgwiezdne niebo. Naruto nie mógłby pomylić tych oczu z niczyimi innymi. Te jednak były znacznie bardziej niewinne i przepełnione masą mieszających się emocji. Ile by dał żeby Sasuke choć raz obdarzył go takim spojrzeniem.
- Dziękuję – mruknął Uchiha, jedynie zerkając na chłopca przelotnie. – Jednakże miałaś pojawić się tutaj już miesiąc temu – dodał, nie mogąc sobie odpuścić. Chciał wiedzieć co takiego mogło się stać, że Taichi musiał przebywać z tą kobietą cztery tygodnie dłużej niż to zaplanował.
- Najpierw musiałam cię znaleźć – sarknęła buńczucznie, opierając dłonie na biodrach.
- Zostawiłem ci wiadomość. – Głos Sasuke wciąż był stonowany i tak samo chłodny jak na początku.
- Żadna do mnie nie dotarła – odparła Uzaki, wydając się być lekko zdziwiona. Sasuke skinął jedynie głową, wpatrując się w kobietę jakby próbował przekazać jej coś niewerbalnie. – Nadal jesteś takim samym draniem, a ja, głupia, miałam nadzieję, że się zmienisz – westchnęła z rezygnacją i nie żegnając się z nikim, wyszła z sali trzaskając drzwiami. Naruto z szokiem spojrzał na Taichi’ego, który jednak nawet nie obejrzał się za matką.
- Cześć, smyku. – Nieoczekiwanie twarz Sasuke rozpromienił uśmiech pełen ciepła. Brunet wyciągnął ręce w stronę syna, który uśmiechnął się szeroko, ruszając do ojca.
- Tato! – Wykrzyknął chłopiec, kiedy Sasuke uniósł go aby posadzić na brzegu łóżka. – Tęskniłem za tobą – wyznał szczerze, odkładając  zmaltretowanego dinozaura aby po chwili opleść swoje małe rączki wokół szyi Sasuke.
- Ja za tobą też, Taichi. – Uchiha ucałował syna w czoło, przytulając go do siebie. Uśmiechając się z ulgą spojrzał na, nieco skrępowanego, Naruto. Nie spodziewał się po Sasuke takiej sceny czułości. Nie był gotowy na to, że rozpromieniona twarz przyjaciela wygląda tak pięknie. Mimo że Sasuke uśmiechał się ostatnio coraz częściej, nigdy nie widział na jego twarzy tylu emocji.
- Jutro porozmawiamy – szepnął ze szklącymi się oczami. Naruto jedynie przytaknął, uśmiechając się szeroko. To jak kochał tego Drania było nie do opisania!



Naruto co chwilę przestępował z nogi na nogę, robiąc głupie miny do własnego odbicia w wodzie. Tak bardzo nie mógł doczekać się spotkania z Sasuke, że przyszedł na miejsce prawie godzinę wcześniej. Miał cichą nadzieję, że przyjaciel także już tam będzie, jednak wiedział, że z jakiegoś powodu Sasuke wybrał tak późną porę. Przypuszczał, że musiał stosownie zająć się Taichim. Może nawet poprosić kogoś o opiekę nad nim, mimo iż pięciolatek wydawał się być wyjątkowo rozgarniętym, jak na swój wiek, dzieckiem, co zapewne odziedziczył po ojcu. Ciekaw był co takiego Sasuke mu powie. Chciał mu zadać tyle pytań i tyle mu wyjaśnić. Przeklęty Drań!
- Przeszkadzam? – Tuż obok usłyszał cichy znudzony głos, w którym lawirowały delikatne tony rozbawienia. Tylko Sasuke potrafił tak mówić. Naruto odwrócił się gwałtownie, uśmiechając się szeroko. W końcu!
- Pewnie, że nie – odparł, może trochę nazbyt radośnie. – Czekałem na ciebie.
- Wyglądałeś na mocno znudzonego. Czyżbym się spóźnił? – Zapytał Sasuke, zerkając na miejski zegar. Naruto prychnął cicho, widząc zadowolony uśmiech przyjaciela. Jak zwykle przybył o idealnej porze.
- Przyszedłem wcześniej. Nie miałem co robić – wyjaśnił Naruto, uporczywie naciskając stopą na skrzypiącą deskę. Sasuke, uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiał wszystkie te dziwactwa Uzumaki’ego.
- Mogłeś w tym czasie zaplanować remont tego mostu na przyszły miesiąc – mruknął, łapiąc za chybotliwą poręcz.
- Teraz też tak myślę. – Naruto westchną, kiwając głową. Bycie Hokage było wyjątkowo skomplikowanym i wielobranżowym zajęciem. Sam już nie wiedział czy radzi sobie tak dobrze jak mu się wydawało, że będzie. – Jutro się tym zajmę – dodał, mrużąc oczy i zerkając na zachodzące słońce, nadające niebu barwę... mandarynki. Naruto uśmiechnął się do tej myśli, zerkając na, wpatrującego się w niego, Sasuke. – Idziemy gdzieś? – Zaproponował.
- Wewnątrz czy na zewnątrz? – Zapytał Uchiha, zerkając w nieznanym Naruto kierunku.
- Na zewnątrz – zadecydował blondyn, szturchając Sasuke, który uśmiechnął się z satysfakcją. Nic się nie zmieniło. Zawsze uwielbiali rozmawiać ze sobą na świeżym powietrzu. Było im wtedy łatwiej. Krępującą ciszę można było przerwać pytaniem „a kto tam jest na trzecim polu?”, głupio błądzący wzrok zatrzymać na szczegółach krajobrazu, a winę za niechciane rumieńca zwalić na słońce lub ukryć je pod osłoną nocy.

Naruto ułożył się niespokojnie na dachu zniszczonego budynku znajdującego się na obrzeżach Konohy. Podłożył ręce pod głowę i spojrzał na plecy siedzącego przyjaciela. Sasuke uśmiechał się delikatnie, widząc, że oboje machają nogami zwisającymi zza krawędzi.
- Co mam ci powiedzieć? – Ciszę przerwał brunet, spoglądając w dal, na migoczące światła Konohy. Odchrząknął cicho, czując, że pocą mu się dłonie. Dlaczego tak się denerwował?
- Wszystko – odparł szeptem Naruto. – Wszystko to co chcesz żebym wiedział – dodał, kładąc rękę wzdłuż swojego boku, tak aby krawędź jego dłoni stykała się z dłonią Sasuke.
- Chciałbym ci powiedzieć wszystko, ale to może zająć sporo czasu – mruknął Uchiha, poruszając małym palcem aby pogłaskać dłoń przyjaciela.
- Mamy mnóstwo czasu, Sasuke. – Naruto uśmiechnął się z rozczuleniem, śledząc wzrokiem jak wiatr igra z potarganymi włosami Uchihy. – Tyle ile potrzebujesz – dodał, zahaczając małym palcem o palec Sasuke żeby splotły się razem. Z dudniącym sercem obserwował jak przyjaciel uśmiecha się, zerkając przelotnie na ich złączone dłonie.
- Nawako Uzuki, kobieta, którą wczoraj poznałeś, jest matką Taichi’ego – zaczął w końcu niepewnym głosem. – Pochodzi z kraju Wody. Poznałem ją przez przypadek, kiedy jeszcze była blondynką. Trudno powiedzieć czy podobała mi się jakoś szczególnie, choć na pewno spełniała wszystkie postawione przeze mnie kryteria. Nigdy jej nie kochałem, za to ona w pewnym momencie chyba zaczęła kochać mnie. Kierowałem się tylko chęcią rozbudowy klanu. Po paru miesiącach znajomości zaszła w ciążę. Nie koniecznie była szczęśliwa. Nigdy nie chciała dziecka, choć przypuszczam, że liczyła, z tego względu, na moje zaangażowanie. Nie planowałem wychowywać Taichi’ego bez matki, jednak ta opcja wydawała mi się najbardziej prawdopodobna. Żadna kobieta nie wytrzymałaby ze mną. Zaznaczałem to od samego poczatku znajomości – „jestem jaki jestem i szczerze wątpię abym ze względu na cokolwiek lub kogokolwiek miał się zmienić”. Wiedziała o tym, jednak chyba łudziła się, że jakoś jej się uda. Oboje jesteśmy uparci. Ona za wszelką cenę chciała zatrzymać mnie przy sobie, a ja chciałem dziecka. W końcu wyszło na moje. Dopiero kiedy urodził się Taichi zrozumiała, że naprawdę mi na niej nie zależy. Na początku chyba martwiła się o dziecko, bo została z nami na chwilę. Kiedy Taichi skończył rok zniknęła i pojawiła się parę miesiący przed wojną. Kazałem jej się nim zająć, a po wszystkim miał wrócić do mnie. Gdybym nie przeżył miała go oddać Orochimaru, on wiedział co robić dalej. – Naruto skrzywił się brzydko akurat kiedy przyjaciel na niego zerknął. Uzumaki nie oddałby w ręce tego gada nawet najgorszego wroga, a Sasuke chciał mu powierzyć swoje dziecko. – Ufam mu. Zrobił wiele złego, ale nie więcej ode mnie. Czuję do niego... sympatię – Uchiha pospieszył z wyjaśnieniami. – Nie mówiłem ci wcześniej o Taichim, ponieważ nie wiedziałem czy do mnie wróci. Na szczęście jest już ze mną. Teraz zostało mi tylko wrócić do kondycji i odnowić dzielnicę klanu. – Naruto uśmiechnął się smutno. Podejrzewał, że to zajmie mnóstwo czasu a Sasuke nie mógł razem z synem gnieść się w tym małym mieszkanku. Musiał coś z tym zrobić.
- Czyli jednak jesteś hetero? – Zapytał, nie mogąc wytrzymać. Podniósł się do siadu aby lepiej widzieć przyjaciela. Sasuke zmarszczył brwi, wpatrując się w niego pytająco. – Wiesz o co mi chodzi... co do ciebie czuję. Sam to powiedziałeś. Jiraya pewnie ci się wygadał – wyjaśnił, czując narastającą złość. Jeśli teraz Uchiha zacznie udawać głupiego to naprawdę się zdenerwuje. Sasuke skinął głową, odwracając wzrok. Przez chwilę wpatrywał się w drogę biegnącą tuż pod ich budynkiem po czym otwarł usta, nabierając powietrza, tylko po to aby znów je zamknąć. Nie wiedział co ma powiedzieć. Nie umiał uporządkować swoich myśli, a co dopiero ubrać je w słowa. Naruto z narastającym oczekiwaniem wpatrywał się w przyjaciela, który raz po raz otwierał i zamykał usta, uparcie wpatrując się przed siebie. – Sasuke, powiedz mi co czujesz – szepnął, chcąc w końcu usłyszeć co przyjaciel ma na ten temat do powiedzenia. Uchiha tak strasznie mieszał mu w głowie.
- Starch – odszepnął Sasuke, całkowicie zaskakując Naruto. Blondyn wyszarpnął swoją dłoń z zabawnej plątaniny palców, w której zamotali się podczas monologu bruneta, aby położyć ją na jego dłoni. – Kocham cię, Naruto – wyznał, zapierając Uzumakiemu dech w piersi. – Kocham cię jak nigdy dotychczas kogokolwiek innego. Ale się boję. Boję się, że cię zranię. Wiem, że robiłem to już wiele razy ale... najbardziej na świecie nie chcę zawieść twojej miłości. Jesteś dla mnie najważniejszy i niby nic już nie stoi na przeszkodzie ale kto to wie? Nie chcę żebyś mnie nienawidził, Naruto. – Jego głos zaczął załamywać się w niebezpieczny sposób, więc umilkł gwałtownie, przełykając resztę słów niczego już nie wnoszących do tej rozmowy. Nie wiedział czy przyjaciel cokolwiek z tego zrozumiał, jednak nie chciał całkowicie tracić kontroli nad swoim zachowaniem. Naruto z szokiem wpatrywał się w szklące się oczy Sasuke. Te piękne, głębokie, czarne oczy. Ukochane. Oczy pełne niewysłowionego strachu i zagubienia, ale przede wszystkim... pełne bezgranicznej miłości. Uśmiechnął się szeroko, czując pod powiekami jednoznaczne pieczenie. Przecież nie będą płakać. Bo absolutnie nie ma powodu do płaczu!
- Wiesz, że zawsze kochałem twój egoizm? – Zapytał, w końcu przerywając ciszę. Jego głos był ochrypły od długiego milczenia i nieco zbyt wysoki od powstrzymywanych łez. Sasuke spojrzał na niego z zaskoczeniem. – Nie zranisz mnie Sasuke. Nic nie może mnie zranić bardziej niż to, że kocham takiego drania jak ty. A nawet jeśli... wszystko będzie w porządku, bo wrócisz. Zawsze wracasz. – Już teraz czuł, że nie powstrzyma łez. Łez szczęścia. Sasuke w końcu był przy nim i patrzył tak jak o tym marzył. Patrzył, kochając. – Z resztą... ja już nigdy nie dam ci odejść – wydusił jeszcze i czym prędzej pochylił głowę, czując na policzkach gorące łzy. Jak przez szybę usłyszał ciepły śmiech Sasuke po czym poczuł jak zimne palce podnoszą jego podbródek, tak aby na niego spojrzał. Policzki Sasuke mokre były od łez, a rzęsy posklejały się zabawnie. Nie mogąc się powstrzymać, Naruto rzucił się na przyjaciela, z impetem kładąc go na łopatki i wtulając się w jego bladą szyję. – Kocham cię – bąkną niewyraźnie, śliniąc przy tym obojczyk Sasuke.
- Ja ciebie też – Uchiha wplótł palce w miękkie włosy Naruto, wdychając ich zapach. Zapach trawy, słońca i wiatru. Jego ulubiony zapach.

Nie wiedzieli do końca ile trwali w tym wyjątkowo niewygodnym uścisku, jednak kiedy w końcu się od siebie odkleili bolały ich plecy i ramiona, a niebo stało się intensywnie granatowe i pełne migocących punkcików.
- Nie wieżę, że przy tobie płakałem – oznajmił Naruto, podnosząc się z dachu. Sasuke zaśmiał się cicho, łapiąc go za rękę aby spleść razem ich palce.
- Mazałeś się jak dziecko – przyznał, zagryzając dolną wargę i zerkając na blondyna ukradkiem. Uwilbiał kiedy ten się burzył.
- Ej, ty też beczałeś! – Wykrzyknął, celując palcem w pierś Sasuke.
- Racja, ale nie widziałeś – mruknął aby rozeźlić Naruto jeszcze bardziej. Przystanął przy zejściu aby przepuścić go przodem na schodach po czym pchnął go lekko, uśmiechając się złośliwie.
- Draniu, jak spadnę to pociągnę cię za sobą! – Zastrzegł Uzumaki, przystając na chwilę aby spojrzeć groźnie na bruneta.
- Zrozumiałem – Uchiha przytaknął poważnie. Naruto uśmiechnął się z satysfakcją, wznawiając ostrożny marsz po chybotliwych schodach. – Bekso – usłyszał po chwili. Westchnął ciężko, zwieszając głowę. Ten Drań nigdy się nie zmieni.
- Już nigdy, przenigdy nie zrobię przy tobie czegoś tak głupiego! – Postanowił Naruto, wychodząc z opuszczonego budynku i o mało się nie przewracając.
- Jeśli przeżyjesz, Młotku – westchnął Sasuke i cmoknął blondyna w skroń.
- Jesteś potwornym draniem. – Naruto podparł się na ramieniu bruneta, podnosząc się z dziwnej pozycji, w której się znalazł. – I za to cię kocham – dodał szybko, wyprzedzając go.
Drogę aż do rezydencji hokage przebyli w absolutnej ciszy, po drodze mijając jedynie, wyjątkowo zamyślonego, Jirayę.
- Sasuke... – Naruto już trzymał klucze do drzwi, jednak uporczywa myśl nie dawała mu spokoju. Uchiha posłał blondynowi pytające spojrzenie, uśmiechając się delikatnie. – Czy ty i Taichi... nie chcielibyście zamieszkać u mnie? – Zaproponował niepewnie, marszcząc przy tym brwi. Czuł się głupio, zadając to pytanie. Z jednej strony nie powinno być z tym problemu, bo znał się z Sasuke szmat czasu. Wspólne mieszkanie nie robiłoby im różnicy skoro i tak widywali się codziennie. Jednak kiedy teraz... przeszli na nieco wyższy poziom znajomości zastawiał się czy nie byłoby to nieco krępujące. Głównie dla niego samego. Pozostawał jeszcze fakt, że teraz Sasuke miał na głowie syna i Naruto nie wiedział czy Uchiha będzie chciał wyjaśniać pięciolatkowi jakie łączą ich relacje. – Dopóki nie wyremontujesz swojej rezydencji, żebyście nie musieli gnieść się w tej małej klitce – dodał ciszej. Sasuke przez chwilę obserwował Naruto, rozważając wszystkie za i przeciw po czym objął go niepewnie z radosnym uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję – szepnął tylko, na co twarz Naruto rozjaśniła się gwałtownie. Odwzajemnił uścisk Sasuke, spoglądając w jego oczy. Dopiero teraz zauważył, że Uchiha wyrósł większy od niego. Ah, ten Drań! Naruto nie zauważył nawet jak twarz bruneta zbliża się niebezpiecznie do jego własnej, a poczuł jak wąskie i nieco suche usta Sasuke przylegają do jego, mokrych i pogryzionych z nerwów, warg, a zaraz po tym sunie po nich gorący język. Chwilę później Sasuke odsunął się od niego z szerokim uśmiechem satysfakcji na twarzy. – Do zobaczenia – pożegnał się i ruszył w stronę własnego mieszkania. Naruto nie odpowiedział. Nie był w stanie nawet spojrzeć za Uchihą. Czuł jedynie wspinający się po jego szyi rumieniec. Niezliczoną ilość razy rozmyślał o tej chwili, tysiące razy wyobrażał sobie dotyk ust Sasuke i to elektryzujące uczucie. Ale dopiero teraz dotarło do niego, że nigdy się nie całował. Że przecież nie umie się całować!



Czy Kakashi kiedyś się całował? Zapewne tak, przecież był dorosłym mężczyną. Jednak rozmawianie z nim na ten temat nie jawiło się szczególnie przyjemnie. Kakashi jest bardzo specyficznym człowiekiem i po latach znajomości Naruto zrozumiał w końcu, że Hatake albo cię zignoruje albo wyśmieje, nie pomagając ci specjalnie. Nie można było mieć mu tego za złe. Przecież czytanie po raz setny Icha-Icha jest ważniejsze od problemów egzystencjalnych przyjaciela.
Sakura? Pewnie też, nie raz, zakosztowała pocałunku. W to nie mógł wątpić. Może z nikim jeszcze nie była związana na stałe, ale Naruto wiedział, że nie przepuszcza sobie małych romansów. Ostatnio odniósł dziwaczne wrażenie, że coś iskrzy między  nią a Lee, ale był dosyć specyficznie nastawiony do tego czy taki związek jest w ogóle możliwy. Oczywiście życzył i Sakurze,  i Lee jak najlepiej jednak... to byłoby całkowicie nieoczekiwane połączenie. Mimo wszystko nie chciałby rozmawiać z przyjaciółką na temat całowania. Od razu wiedziałaby co się święci i zamiast odpowiedzieć tylko dopytywałaby z kim ma zamiar się całować i dlaczego jeszcze tego nie robił. A chyba nie chciał uświadamiać jej jeszcze co dzieje się pomiędzy nim a Sasuke. To oni są całkowicie nieoczekiwanym połączeniem!
Co do Sai’a nie miał wątpliwości. Mógł się całować i niezliczoną ilość razy, ale Naruto nigdy nie poszedłby do niego z tym problemem. Nigdy!
Powoli chyba tracił nadzieje na rozwiązanie tego, najistotniejszego obecnie, problemu. Poważniejszego nawet od rozpadającego się mostu.
W związku z Jirayą posiadał takie same przekonanie jak do rozmowy z Sai’em. To w ogóle nie powinno przejść mu przez myśl.
Iruka-sensei... obecnie wydawał się najbardziej godną zaufania i przyjaźnie nastawioną osobą. Naruto posiadał silne obiekcje na temat tego, że Iruka mógł w ogóle kiedykolwiek się całować, ale... no przecież każdy kiedyś to robi. Nigdy nie widział go z każdą kobietą... ani, tym bardziej, mężczyzną w sytuacji mogącej wskazywać na jakiś związek. Mimo iż dziwnie byłoby mu rozmawiać z Iruką o całowaniu, to wciąż pozostawał jego najlepszym powiernikiem.

 Iruka poczuł jak na jego policzki wkrada się gorący rumieniec. W szkole czasami dostawał takie pytania, jednak nigdy nie spodziewał się, że będzie musiał na nie odpowiedzieć dwudziestoparoletniemu mężczyźnie. W takiej sytuacji całe to całowanie nabierało zupełnie innej formy, jak mniemał. Gdyby się nad tym zastanowić to sam nie miał specjalnie dużego doświadczenia. Na całe cztery raz, które mógł zaliczyć do tego o co pytał Naruto, wszystkie były... z zaskoczenia. Owszem oddał pocałunek, ale sam nie do końca wiedział czy... dobrze. Przypuszczał, że sprawa z całowaniem zawsze była grubo przesadzona. W jego mniemaniu to zachowanie było całkowicie intuicyjne, a nie wyuczone do perfekcji. Oczywiście można eksperymentować z różnymi... technikami, jednak wątpił, żeby było to możliwe podczas bycia ogarniętym jakimś zwierzęcym szałem namiętności bądź, tak jak w jego przypadku, kompletnie zestresowanym i zaskoczonym.
- To jest dosyć skomplikowana sprawa, Naruto – odparł w końcu po długich przemyśleniach. – Całowanie, takie o którym teraz rozmawiamy, zawsze wydawało mi się sprawą całkowicie indywidualną i dosyć spontaniczną. Może moje porównanie nie będzie szczególnie trafne, ale to zupełnie jak z przytulaniem. Nie można się tego nauczyć. Po prostu ktoś cię przytula więc oddajesz ten gest, rozumiesz o co mi chodzi? – Iruce udało się wejść w swój nauczycielski ton, dzięki czemu było mu trochę łatwiej. Naruto skinął głową, miętoląc w dłoni połę swojego płaszcza. – Raczej trudno przewidzieć kiedy będziesz się całować, w związku z czym trudno jest się do tego w jakiś sposób przygotować. Przypuszczam, że to zachowanie czysto intuicyjne. Odpowiadasz na pocałunek, robisz to co robi partner i, w miarę możliwy sposób, kontrolujesz czy mu to odpowiada. To jak z całą resztą związkowych zachowań. Osobiście radzę ci... słuchać głosu serca. Bądź innych... głosów. – Umilkł na chwilę, modląc się w myślach aby Naruto nie zapytał o seks. – Moim zdaniem jeśli osoba, którą kochasz jest niezadowolona z tego co robisz prędzej czy później ci to powie i cię poprawi... więc nie ma się czego obawiać – zakończył, wzdychając z ulgą. Naruto przez dłuższy czas kontemplował słowa Iruki po czym obdarzył go szerokim uśmiechem.
- Dzięki, Iruka-sensei – powiedział w końcu Uzumaki. – Jesteś najlepszy. – Iruka roześmiał się na to stwierdzenie. Starał się jak mógł aby Naruto był szczęśliwy. A jeśli szczęście dawał mu związek z... no właśnie, z kim?
- Naruto, jeśli mogę zapytać, z jaką dziewczyną planujesz się całować? – Zapytał ostrożnie. Nie powinien tak dopytywać, jednak nie mógł powstrzymać swojej ciekawości. Hokage westchnął ciężko. – Jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj! – Dodał od razu Iruka, wciąż pełen ciekawości. Ostatnio nie zauważył aby Naruto spędzał z którąś koleżanką wyjątkowo dużo czasu. Sakura, prawdopodobnie, już mu przeszła, więc kto teraz?
- Nie, wiedziałem, że zapytasz. Z resztą i tak byś się niedługo dowiedział – stwierdził Naruto, po czym zamilkł na długą chwilę. Zastanawiał się jak to powiedzieć komuś tak przewrażliwionemu jak Iruka. Wierzył, że nauczyciel go zaakceptuje, zawsze to robił, jednak nie wiedział czy zaakceptuje Sasuke. Nigdy nie umiał dojść do wniosku jaki stosunek ma do Uchihy Iruka. – On właściwie nie jest dziewczyną – mruknął w końcu, wbijając zawstydzone spojrzenie w swoje stopy. Usłyszał jak Iruka wzdycha głucho, opierając się biodrem o biurko. Nie chciał spoglądać w zdziwioną twarz Umino... albo co gorsza... zawiedzioną.
- Sasuke, tak? – Usłyszał po chwili wyjątkowo krępującej ciszy. Skinął tylko głową, zagryzając dolną wargę. Zachowywał się jak dziecko ale nic nie mógł na to poradzić. Iruka był dla niego jak ojciec. – Zawsze gdzieś to czułem – oznajmił Umino. – Wiedziałem, że to nie może być tylko przyjaźń – dodał nieco uszczypliwie. Naruto zerknął na niego niepewnie, unosząc wysoko brwi. Iruka uśmiechał się szeroko, a w jego oczach błyszczała dziwna emocja. – Akceptuję to, Naruto – oznajmił, czując, że tego potrzebuje Uzumaki. – Nie lubię go jakoś specjalnie ale jeśli jesteś z nim szczęśliwy to pozostaje mi jedynie cieszyć się razem z tobą. – Iruka ścisnął jego ramię, znów czując dumę. Kiedyś nie uwierzyłby, że dożyje dnia, w którym ten roztrzepaniec zostanie Hokage, a później podejmie ważną decyzję w sferze emocjonalnej. – Mam tylko nadzieję, że pełniona przez ciebie funkcja nie zaszkodzi waszemu... związkowi – dodał cicho, jednak słyszalnie.
- Nie pozwolę na to – odparł Naruto. – Jestem przecież Hokage – oznajmił dumnie, uśmiechając się szeroko.



Iruka chyba już od tygodnia chodził za Kakashim, starając się rozpracować jak można jednocześnie iść środkiem drogi, czytać książkę i wyjść z tego bez szwanku. Najwyraźniej Hatake był mistrzem tej sztuki i za nic nie zamierzał wyjawiać swojego sekretu. Refleks shinobi refleksem shinobi, ale coś takiego było całkiem... nie do wykonania. Kakashi co rusz podśmiechiwał się z paplaniny Iruki, chowając się za swoją książką. Ten mężczyzna powalał go na łopatki, będąc jednocześnie dojrzałym nauczycielem i ciekawskim świata dzieciakiem. Ostatnio za nic nie mógł wyzbyć się przekonania, że Iruka jest po prostu niesamowicie uroczy. Stwierdzenie to wydawało się całkiem nie stosowne, kiedy odnosiło się do dorosłego mężczyzny, jednak Kakashi zupełnie na to nie zważając, bez ustanku powtarzał to sobie w myślach.
- Co się stało? – Mimo całej tej osłony niewysłowionego uroku Kakshi zdołał dostrzec, że od dwóch dni Iruka jest zupełnie przygaszony. Nie było to ujmą dla jego urody jednak Hatke stanowczo bardziej wolał szeroki uśmiech Umino. – Czym się martwisz? – Dodał od razu. Przez te kilka miesięcy nauczył się już, że Iruka martwi się zawsze i wszędzie o wszystko i wszystkich.
- Nie martwię się – odparł w końcu szatyn. Jego głos nabrał stanowczo zbyt smutny ton aby można było w to uwierzyć. – Zastanawiam się tylko... – przerwał, spoglądając na Kakashi’ego. Mężczyzna czym prędzej odłożył swoją książkę do kieszeni, przysuwając się nieco bliżej. – Dlaczego nagle wszyscy wokół mnie zaczęli łączyć się w pary – zakończył, zwieszając smętnie głowę. Zaczynał podejrzewać, że jemu niepisane jest szczęście u boku innej osoby.
- Kogo masz na myśli przez „wszystkich”? – Zapytał Kakashi, mrugając ze zdziwieniem. Nie spodziewał się, że Irukę mogą dręczyć takie przemyślenia.
- Chociażby Yamato i Sai’a, Asumę i Kurenai, Jirayę i jego sekretną miłość albo Na... – przerwał gwałtownie, nie wiedząc czy może powiedzieć mężczyźnie o związku Naruto.
- Naruto i Sasuke – Dokończył za niego Kakashi, uśmiechając się z zadowoleniem. Był dziwacznie szczęśliwy, wiedząc, że ta dwójka jest razem.
- Powiedział ci? – Zapytał Iruka, mając na myśli Uzumaki’ego. Kakashi zaprzeczył ruchem głowy. – Sasuke?
- Tak. Kiedy on odbywał poważną rozmowę z naszym cudownym Hokage, ja, przez cały wieczór, zajmowałem się jego synem – wyjaśnił Hatake, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Ty? – Zdziwił się Iruka. Przecież Kakashi nie znosi dzieci! Czy ten Uchiha oszalał?
- Co w tym takiego dziwnego? To, że nie lubię być jōninem nadzorującym nie znaczy, że nie lubię takich małych wypierdków – wyjaśnił Kakashi. – Swoją drogą mali członkowie klanu Uchiha są wyjątkowo rozkosznymi i grzecznymi dziećmi, a przy tym wyjątkowo inteligentnymi – dodał z zachwytem. Musiał przyznać, że Taichi go ujął. Malec był bystry i rozkosznie prostolinijny. – Przez dwie godziny pokazywał mi swój Katon. Jeszcze trochę i będzie umiał robić maleńkie Chidori. – Iruka nie mógł powstrzymać się od wpatrywania się w roześmianą twarz Kakashi’ego. Mężczyzna tak rzadko to robił, a jeśli już to najczęściej za swoją maską, że widok ten wprawiał serce Iruki w szaleńczy trzepot.  – A wracając do twojego problemu... nie uważasz, że to najwyższa pora aby wszystko już się ułożyło? – Zapytał nagle. Iruka przez chwilę wpatrywał się w dziwnie migocące oko Kakashi’ego.
- Możliwe. Jednak odnoszę wrażenie, że całe to „układnie się” omija mnie szerokim łukiem – westchnął zrezygnowany. Czuł w sercu coś dziwnego. Jakby nie do końca był usatysfakcjonowany z przebiegu tej rozmowy. Wylewanie swoich żalów w rękaw Kakashi’ego zawsze przynosiło mu ulgę, więc nie rozumiał co stało się tym razem. Nagle poczuł na karku dotyk dłoni. Kakashi objął jedną ręką jego kark, pochylając się nad nim. Iruka wyraźnie mógł wyczuć zimno opuszków palców i nieco zniszczony materiał rękawiczki Hatake. Z szokiem wpatrywał się w twarz szarowłosego, co rusz przełykając gęstą ślinę. Dopiero z takiej odległości mógł dostrzec, że oko Kakashi’ego wcale nie jest czarne. Było ciemno szare z lekką domieszką granatu. Tak jakby w jego środku szalała burza. Oko koloru burzowego nieba... najpiękniejsze jakie dotąd widział.
- W takim razie może pora... – Kakshi przerwał aby nasunąć na twarz swoją maskę - ...wziąć się do roboty – dokończył po czym wstał z ziemi, delikatnie ocierając swoim policzkiem o policzek Iruki. – Miłość nie przychodzi sama – dodał szeptem po czym ruszył przed siebie. Iruka spojrzał za mężczyzną, łapiąc się za policzek. Co to miało znaczyć? Dlaczego Kakashi powiedział coś takiego? Chciał go upokorzyć? Stroił sobie głupie żarty? Umino poczuł jak w jego oczach wzbierają łzy, więc szybko potarł powieki. Przecież nie będzie płakać!



Naruto, po raz kolejny w przeciągu tego tygodnia, nie mógł usiedzieć na miejscu. Specjalne zrobił sobie małe wolne aby przygotować przytulny pokój dla Taichi’ego. Największym problemem było to, że tak naprawdę nie znał chłopca, więc trudno było wybrać mu jeden dominujący kolor. Jednak w końcu, po kilkunastu godzinach pracy i wielu konsultacjach z Sakurą, podjął wiele trudnych decyzji co do wnętrza. Musiał przyznać, że nieco sugerował się pluszowym dinozaurem, który pojawiał się w jego polu widzenia zawsze kiedy pojawiał się w nim również Taichi.
- Ładnie – oceniła przyjaciółka, stając w drzwiach. Neutralnym beżowym ścianom i zielonemu dywanowi życia dodawały jasne szafki z kolorowymi uchwytami i pomarańczowa pościel na łóżku. W jednym z rogów pokoju, w kolorowych pudłach, już zadomowiły się zabawki Taichi’ego, które niesamowicie rozczulały Naruto. Najbardziej chyba podobały mu się pluszowe shurikeny i kunaie. – Jakim Sasuke jest ojcem? – Zapytała nagle, opierając ręce na biodrach. Naruto zmierzył ja zdziwionym spojrzeniem. – Z ciekawości pytam – pośpieszyła z wyjaśnieniami. – Nigdy nie wyobrażałam go sobie jako ojca.
- Na moje oko... jest naprawdę świetnym tatą – odparł Uzumaki, uśmiechając się szeroko. Sakura parsknęła cichym śmiechem. W ich mniemaniu określenie „tata” w odniesieniu do Sasuke był dosyć komiczne. -  Ale tak poważnie to Taichi chyba go uwielbia. Tak mi się wydaje – dodał, przestając się śmiać. – I naprawdę jest zadziwiająco dobrym ojcem. Myślałem, że będzie bardziej, nie wiem, rygorystyczny albo... surowy. A on go chyba nawet trochę rozpieszcza.
- Jedyną osobą, którą rozpieszczam jesteś ty, Młotku. – Usłyszał za sobą, a zaraz po tym na jego głowie wylądowała duża dłoń Uchihy. – Muszę stać się bardziej rygorystyczny co do twojej osoby – westchnął Sasuke, mrużąc oczy. Drugiej jego ręki, kurczowo trzymał się Taichi, ściskając w swoich małych łapkach pluszowego dinozaura. Sasuke posłał mu uspokajający uśmiech, zwalając tym Sakurę z nóg. Jeszcze trochę i chyba zakocha się w nim znowu. Na wszelki wypadek oparła się o ścianę, uśmiechając się do chłopca. Sasuke kucnął przy, zadziwiająco nieśmiałym, pięciolatku, przygarniając go do siebie. – To jest Sakura, moja przyjaciółka – wyjaśnił, wciąż się uśmiechając. – Przywitaj się – nakazał, kładąc dłoń na małych plecach syna.
- Dzień dobry. – Chłopiec skinął główką, próbując jeszcze bardziej wtulić się w ojca.
- Dzień dobry. Jak się nazywasz? – Haruno pochyliła się nad Taichim, uśmiechając się ciepło. Młody Uchiha przez dłuższą chwilę mierzył ją nieco podejrzliwym spojrzeniem, po czym zerknął porozumiewawczo na Sasuke. Kiedy ten skinął głową chłopiec uśmiechnął się delikatnie, wyciągając rękę w stronę różowowłosej.
- Uchiha Taichi – przedstawił się, rozluźniając się wyraźnie. – Miło mi – dodał, kiedy Sakura uścisnęła jego dłoń. Na te słowa Sasuke uśmiechnął się szeroko i czochrając włosy synka, ucałował go w skroń.
- Chyba rośnie ci mały flirciarz. – Sakura delikatnie szturchnęła Sasuke w ramię, mrugając zalotnie. Uchiha prychnął po czym puścił jej oczko.
- Ej, bez romansowania! – Oburzył się Naruto, ściskając ramię Uchihy.
- Co to rozmlansowanie? – Zapytał Taichi, wywołując wśród zebranych wybuch śmiechu.



Kakashi westchnął głośno, zatrzaskując swoją książeczkę. Nie widział Iruki już od tygodnia. Podejrzewał, że szatyn odebrał jego słowa w zupełnie odwrotny sposób niż powinien. Odrzucił książkę w bok i uderzył pięścią w poduszkę. Czyhał na Irukę wszędzie gdzie ten mógł się pojawić, a wciąż nie umiał go spotkać. Nauczyciel albo do perfekcji opanował sztukę unikania natrętnych ludzi albo zaszył się w miejscu, które nie przyszłoby Kakashi’emu na myśl. Hatake nie pamiętał już kiedy ostatnio był tak upierdliwy. Nawet Jirayi nie nękał tak jak biednego Iruki i podejrzewał, że przerósł już w tej sztuce Naruto i Konohamaru razem wziętych. Wszędzie było go pełno i już dawno nie rozmawiał z taką ilością osób w ciągu jednego tygodnia. Dla całej tej sprawy wziął nawet wolne! Przypuszczał, że powoli zaczynał popadać w jakiś obłęd. Czatował już o każdej porze pod akademią, Ichiraku, rezydencją Hokage, szpitalem, biblioteką, somem Sakury, Asumy i Gai’a. Po Iruce zaginą wszelaki ślad. Wspomagał się już nawet Pakkunem, jednak wszystko, według psa, wskazywało na to, że nauczyciel jest w swoim domu. Szczerze w to wątpił, bo z tego co dał radę się dowiedzieć to zajęcia Iruki odbywały się normalnie a, jak twierdzi Shikamaru, Umino nie brał wolnego. Jednak rano mężczyzna nie wychodził do pracy a później z niej nie wracał. Jedyne co przychodziło jeszcze Kakashi’emu na myśl to włamanie się do domu Iruki w środku nocy. Nie chciał jednak podejmować pochopnych decyzji.

Warknął cicho, nie mogąc poradzić sobie z zamkiem w drzwiach. Przecież robił takie rzeczy juz wielokrotnie, więc dlaczego teraz wszystko mu nie wychodziło.
- Może po prostu je wyważysz? – Zaproponował Pakkun swoim znudzonym głosem. Jak zwykle zupełnie nie rozumiał postępowania Kakashi’ego. Mężczyzna był, według niego, nieobliczalny.
- Nie chcę narobić hałasu – wytłumaczył Hatake, wyjmując z zamka swój pręcik. – Co z tymi drzwiami? – szepnął głośno. Już naprawdę stracił nadzieję. Dlaczego Iruka go unikał? Przecież nie powiedział nic co mógłby odebrać aż tak źle!
- Ja znikam – mruknął tylko pies i kręcąc głową zniknął w obłoku dymu.
- Jasne – sarknął Kakashi, czując narastającą w nim wściekłość. Kiedy już dorwie tego cholernego Umino to chyba rozerwie go na strzępy. – Kurwa mać – warknął, nie mogąc się już powstrzymywać. Zaraz po tym w jego dłoni pojawiło się głośne Raikiri, które po chwili przebiło drzwi na wylot. Nie trudząc się przekręcaniem klucza, znajdującego się po drugiej stronie, nogą zdewastował pozostałości drzwi i z impetem wtargnął do środka. Od razu zauważył stojącą w drzwiach postać. Kompletnie przerażony Iruka ubrany jedynie w wymiętolony szlafrok, wpatrywał się w niego z przerażeniem, nie zważając na opadające mu na twarz włosy. Na prawym policzku wciąż miał odciśnięty szew poduszki, a tuż przy nim dzierżył kunai. Na widok Kakashi’ego jego szeroko otwarte oczy zaszkliły się gwałtownie.
- Kompletnie mnie nie zrozumiałeś, prawda? – Warknął starszy, czując jak jego złość opada powoli. Nigdy nie widział tak przerażonego Iruki. Powoli zbliżył się o dwa kroki. Kunai wypadł Umino z ręki, a ten wycofał się do sypialni. Wiedział, że zdenerwuje Kakashi’ego swoim zachowaniem ale nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji. – Dlaczego mnie unikałeś? – Zapytał twardo, zbliżając się do, wciąż wycofującego się, Iruki. – Odpowiedz – poprosił, chcąc wiedzieć cóż takiego nauczyciel sobie ubzdurał.
- Przepraszam – szepną tylko szatyn, a po jego policzkach pociekły gorące łzy. Oko Kakashi’ego powiększyło się diametralnie na ten widok. – Nie... nie chciałem cię zdenerwować – dodał drżącym głosem, obejmując się ramionami. Spanikował. Kompletnie spanikował. Kakashi wywoływał w nim tak skrajne emocje, że już wysiadał.
- Nie – szepnął Hatake, zsuwając swoją maskę. – Nie, nie, Iruka – szybko zbliżył się do szatyna, obejmując go mocno. – Nie bój się – wyszeptał w jego włosy. – Nie zrobię ci krzywdy. Nie mógł bym. – Ucałował skroń Iruki, pocierając jego ramiona. Umino pociągnął głośno nosem, czując jak cały strach dosłownie z niego spływa. Powoli objął szerokie plecy Kakashi’ego, wtulając się w jego ciepłe ciało. – Przepraszam. Nie powinienem był cię tak straszyć, ale już nie mogłem wytrzymać. Unikałeś mnie tak długo, że musiałem coś z tym zrobić. Chciałem cię tylko zobaczyć – szeptał uspokajającym głosem, delikatnie się kołysząc. Wdychał zapach Iruki, który był niesamowicie uspokajający. Szatyn pachniał po prostu rumiankiem, a Kakashi uwielbiał rumianek. – Cii, już dobrze – dodał, lekko odsuwając się od Iruki. Młodszy spojrzał na niego nieco czerwonymi oczami. – Źle mnie zrozumiałeś. Chciałem tylko żebyś zrobił pierwszy krok, żebyś przestał się bać, rozumiesz? – Zapytał, jednak nie czekał na odpowiedź. – Jesteś... najcudowniejszą istotą jaką w życiu spotkałem i... uważam, że ktoś taki jak ja nie zasługuje na twoją miłość. – Delikatnie odgarnął włosy Iruki, uśmiechając się delikatnie. – Kocham cię. – Z niemałym zdziwieniem obserwował jak na twarzy Umino pojawia się szok. Był pewien, że młodszy domyślał się tego co do niego czuje. – Nie wiedziałeś? – Zapytał cicho. Iruka zaprzeczył jedynie ruchem głowy na co Kakashi ułożył usta w zabawny dzióbek.
- Ja ciebie też, Kakashi – szepnął Umino, przerywając dziwną i nieco krępującą ciszę. Hatake uśmiechnął się szeroko, kładąc dłoń na policzku szatyna.
- Wiem – szepnął radośnie po czym przytknął usta do warg Iruki. Natychmiast poczuł jak Iruka sztywnieje w jego ramionach. Uspokajająco pogładził jego policzek, przesuwając językiem po jego miękkich ustach. Po chwili wargi Umino uchyliły się niepewnie, wpuszczając jego język do wnętrza gorących ust. Iruka westchnął cicho, zamykając oczy. Jeszcze nigdy nikt nie całował go tak delikatnie i jednocześnie tak intensywnie.



- Cieszę się, że wszystko się dobrze skończyło. – Naruto uśmiechał się szeroko, wodząc oczami pomiędzy nieco znudzonym Kakashim a lekko zawstydzonym Iruką. Myślał, że nigdy nie doczeka dnia, w którym jego ukochani nauczyciel znajdą miłość swojego życia, a tu proszę! Znaleźli siebie nawzajem. Musiał przyznać, że trochę go to wzruszyło. Iruka ukroił kolejny kawałek swojego przepysznego ciasta i bez pytania nałożył go Naruto na talerzyk. – Oj, Iruka-sensei utuczysz mnie – zaśmiał się. – Już i tak mam kompleksy – westchnął wskazując głową na krzątającego się w kuchni Sasuke. Trzeba było przyznać, że Uchiha był wyższy i smuklejszy, a Naruto niższy i nieco bardziej krępy. Jednak, według Iruki, nie było powodów do kompleksów.
- Przesadzasz. – Umino machnął na to ręką, uśmiechając się szeroko. – Kakashi? – Iruka skinął głową na ciasto. Hatake przez chwilę rozważał plusy i minusy, po czym skinął głową. Iruka nieco niepewnie nałożył kawałek na talerz Kakashi’ego. Czyżby planował pokazać Naruto i Sasuke swoją twarz? Kątem oka zauważył jak Naruto przełyka ślinę, zerkając szybko na Sasuke. Kakashi przez chwilę obracał widelczyk w palcach, po czym sięgnął do swojej maski i powoli – Iruka już wiedział, że robi to specjalnie – zsunął ją na szyję. Na ten widok Naruto zakrztusił się własną śliną, wpadając w szał kaszlu. Sasuke ciekawsko wyjrzał z kuchni i o mało nie wyrżnął głową we framugę.
- W końcu doczekałem się tej reakcji – mruknął zadowolony Kakashi i sięgnął po swoje ciasto. Sasuke wrócił do kuchni, chyba również się krztusząc, a Naruto opadł bezwiednie na kanapę, wzdychając ciężko.
- Kakashi-sensei... – Naruto odetchnął ciężko. – Nigdy więcej nie rób tego bez uprzedzenia! – Upomniał nauczyciela na co Iruka i Kakashi parsknęli śmiechem.
- Wujek Kakashi! – Wykrzyknął Taichi, który, ubrany już w piżamę, wyszedł z łazienki. Nawet pięciolatek zdziwił się widokiem „wujka” bez jego zwyczajowej maski.
- Cześć, Smyku. – Kakashi uśmiechnął się szeroko, odkładając swoje ciasto. Rozłożył szeroko ramiona, nie musząc niczego tłumaczyć. Taichi bez skrępowania wskoczył na jego kolana, uradowany z obecności gości. – Nie przywitasz się z wujkiem Iruką? – Zapytał, robiąc smutną minę.
- Dzień dobry – przywitał się chłopiec, wyciągając małą rączkę w stronę Umino. – Nazywam się Taichi – przedstawił się. – Bardzo mi miło – dodał wyuczoną kwestię. Kiedy podłapał jak bardzo bawi ona innych powtarzał ją kiedy tylko mógł.
- Mnie również, Taichi. Jestem Iruka. – Nauczyciel uśmiechnął się szeroko i już było wiadomo, że podbił tym serce chłopca. Umino uwielbiał dzieci, a one uwielbiały jego.

3 komentarze:

  1. Dobra, miałam to skomentować, ale wypadło mi to z głowy, dlatego przepraszam za zwłokę.
    Więc tak, na początku zacznę od długości. Moim zdaniem lepiej, że opublikowałeś to w całości, niż byś się z tym cackał, bo ten podział stanowczo byłby bezsensu. Uważam tak, ponieważ wtedy wyszłoby za krótko, a tak jest idealnie.
    Dobra, co do fabuły to była słodka i nic więcej. Oczywiście nie ma w tym nic złego, podobało mi się, ale... No właśnie... Nic nie wniosło do mojego życia, żadnych głębszych przemyśleń, czy coś. Jednak są wakacje i to w sumie pasowało, bo taki lekki temat, można się odprężyć. Szczerze, to ten ff poprawił mi nawet humor.
    Następnie błędy. Zdarzyły się, chociaż niewielkie, o których podczas czytania zupełnie zapomniałam. Fakt, rzucały się w oczy, ale mimo wszystko to jest do wybaczenia,
    Okey, ogółem to oceniam ten tekst bardzo pozytywnie. Jak już pisałam to podobał mi się. Lekka tematyka w sam raz na wakacje to jest to, o czym każdy marzy.
    No nic, pozostało mi tylko życzyć ci powodzenia w pisaniu/poprawianiu.
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    drogi autorze, ten tekst był rewelacyjny, czytało się go rewelacyjnie,był taki słodki, i mam nadzieję, że niedługo pojawi się coś nowego...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    drogi autorze, ach ja tęsknię za Twoimi tekstami, są po prostu rewelacyjne, wystarczyła by jakaś informacja po prostu że żyjesz, mam nadzieję, że niebawem coś się pojawi....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń